Metoda projektu (bo tak najkrócej można nazwać zadanie, którego efektem byłaby publikacja uczniowska na Hive) to metoda bardzo dobra, ale nie zgadzam się z poniższą tezą.
Naszą mocniejszą stroną są narzucane w sposób scentralizowany przez Ministerstwo Edukacji i Nauki minima programowe w podstawach nauczania.
Przeładowane i nieprzemyślane podstawy programowe, których stopień opanowania przez ucznia jest sprawdzany podczas egzaminów końcowych, to główny problem polskiej edukacji i największa przeszkoda w jej unowocześnianiu. Krótko mówiąc - w podstawy władowano tyle treści w większości odtwórczo-pamięciowych, że przeznaczenie tygodnia lub dwóch na ciekawy i kreatywny projekt tematyczny oznacza niezrealizowanie obowiązkowych treści.
Szkoły nie przymykają oczu na ściąganie. Raczej ciągle z nim walczą, a walka jest nierówna, bo uczniowie nie mają poczucia uczenia się dla siebie - kretyńskie podstawy programowe sugerują uczniom rozwiązania w stylu zakuć - zdać - zapomnieć, a jeszcze lepiej przechytrzyć (ściągnąć, znaleźć w necie rozwiązania) - zdać - zapomnieć.
Piszesz:
Absolwent kierunku historii, w ciągu tygodnia robi on-line uprawnienia do nauczania geografii, w ciągu następnego tygodnia podobnie on-line robi uprawnienia do nauczania fizyki lub informatyki, itd.
Zapytuję zatem - gdzie można uzyskać takie tygodniowe uprawnienia? Studia podyplomowe dla nauczycieli trwają trzy semestry. Indywidualnie możliwe jest skrócenie do dwóch semestrów - zależnie od charakterystyki wcześniej ukończonych studiów.
Tylko kto ma nauczyć nauczycieli nauczyć posługiwania się blockchain'em?
Sami się nauczą. Wystarczy dać im troche autonomii, a nie wygrażać odebraniem dodatku motywacyjnego, negatywną oceną pracy lub komisją dyscyplinarną za niezrealizowanie napiętej jak guma w ciasnych gaciach podstawy programowej.