Zacznę od razu z grubej rury. Postanowiliśmy ze dwa tygodnie temu razem z żoną że kupimy sobie... Królika. Znaczy to nie tak, już dużo wcześniej chcieliśmy ale Pani od której wynajmujemy mieszkanie była w zasadzie na nie, obawiała się zapachu, na jakiś czas odłożyliśmy więc ten zakup. Niemniej, będąc w galerii handlowej (jeszcze wtedy otwarte były tylko niektóre sklepy) spostrzegliśmy tak urocze zwierzątko że nie mogliśmy przejść obok niego obojętnie.
To nie był pierwszy królik którego oglądaliśmy, ale ten, poza tym że ślicznie wyglądał, to gdy podeszliśmy do jego klatki... sam do nas podszedł i stając na tylnich łapkach odwzajemnił ciekawe spojrzenie.
Może to przesada przywiązywać wagę do takich drobiazgów, ale żaden inny królik tak nie zareagował, a muszę powiedzieć że obejrzeliśmy ich (niby to przypadkiem, tylko z ciekawości) niemało. Zatem wspólnie, z żoną i niejako z królikiem zdecydowaliśmy że zabieramy go z nami :>
Królik został wyposażony w niezbędne gadżety i ekwipunek. Podstawa to oczywiście odpowiednio duża klatka(więc jak rozważacie takiego zwierzaka to pamiętajcie, że musicie mieć dużo miejsca na klatkę 100-120cm długości), wyściółka, jedzonko uzupełniające i siano. Do tego kupiliśmy matę łazienkową jako dno klatki. Okazało się że to jednak tylko czubek góry lodowej wydatków na tego uroczego zwierzaczka.
Już drugiego dnia zauważyliśmy że nasz królik ma... Katarek. Może śmieszna sprawa, ale po szybkim przeczesaniu netu w poszukiwaniu informacji okazało się że to nie taka błaha sprawa. A więc weterynarz. W związku z COVID do lecznicy wejść może tylko jedna osoba ze zwierzakiem, a zatem żona u weterynarza, a ja w samochodzie. Półtorej godziny, wyobraźcie sobie? Półtorej godziny z małym gryzoniem (w zasadzie króliki to nie gryzonie :> )... No ale to nie byle wizyta, wymaz z noska, weryfikacja płci (o dziwo króliki mają płeć biologiczną, nie kulturową i nie mogą sobie tej płci wybrać...) Ogólny przegląd i instrukcje. Pomijam zostawioną kwotę u weta która przekroczyła koszt samego królika, ale okazało się że te stworzonka są bardzo delikatne, a mogą być też niebezpieczne dla zdrowia ludzi. Dostaliśmy króliczy antybiotyk aplikowany w formie inhalacji (2-3razy dziennie), zakaz wypuszczania z klatki, nakaz wybierania bobkow jak tylko się pojawią i dezynfekcji po dotykaniu go, zalecenia do diety, unikanie spadku temperatury w mieszkaniu. Dramat i szok. Powiem że nie było to łatwe, a co gorsza była możliwość że nasz zwierzak ma bakterię, której nie da się pozbyć a jest groźna dla ludzi.
Po tygodniu z okładem ponowna wizyta u weterynarza i na szczęście wyrok łagodny, choroba zaleczona, bakterie które ma niegroźne dla ludzi, można spokojnie bez cyrków cieszyć się zwierzakiem. Otrzymaliśmy 'książeczkę zdrowia", a królik otrzymał oficjalnie imię - Gicek.
Jeśli zastanawiacie się czy by nie wziąć do domu królika to zastanówcie się że trzy razy. Bardzo drogie zwierzę w utrzymaniu, do tego potrafi popalić, a jak czytamy nieraz jest trudny by wyuczyć w nim zachowanie czystości (nam się na szczęście udało), przed kastracja (to dopiero przed nami) jak zaczyna dorastać ponoć ma być bardzo ciężki w obyciu, humorzasty i złośliwy i jestem w stanie w to uwierzyć bo już można to zauważyć. Do tego trzeba mieć albo zagrodę, albo bardzo uważać, bo meble, kable i wszystko inne może zostać zagryzione.
Niemniej nasz Gicek jest kochany i pocieszny, nie żałujemy :) :>
Mam królika od 2 lat, o bakterii groźnej dla ludzi nie słyszałem, ale już mieliśmy jakieś pasożyty i problemy z wydalaniem i wróciliśmy z kilkoma strzykawkami do podawania i jadłospisem;)
My przymierzamy się do kastracji, bo obsikiwaniem nas doprowadza do rozpaczy. Wersalka pod narzutami wygląda jak wyniesiona z meliny ;)
It is a very beautiful rabbit, remember to read our rules, your content must be in English or English/native language to qualify for our OCD sponsor's vote.
Oh, ok next time i will try at least to add text also in Eanglish but i am not do goodn in EN language...
to się nazywa miłość od pierwszego wejrzenia 💜
ale fajny, wymiziany taki 😂😻
wcale się nie dziwię, tez bym go czochrała!
bardzo dobrze, że piszesz o drugiej stronie medalu,
bo zwierzyna to ogrom odpowiedzialności, wyrzeczeń, kosztów, stałej opieki, zwłaszcza podczas jego choroby czy starości, problematyczność w czasie wyjazdów i wakacji itd..
ale wszystko to się zwraca ☺️💕
Świetny wpis! Gicek rozkoszny i uroczy. Oby pozostał w zdrowiu :).
A dziękuję :) zdrowy, ale psotny ;)