Dwa miesiące na wyspie przeleciały. Rześko się zrobiło. W górach śnieg pojawia się i znika, tymczasem zdjęcia z letnich wycieczek tłoczą się w folderach i łypią na mnie złym okiem. Oprócz pracy w hostelu kończę zlecenie dla jedynego klienta, który mi się ostał po przeszłym życiu zawodowym, więc czas się skurczył radykalnie. Mało ostatnio spaceruję.
Na pewno zostanę tu do końca listopada, a co potem, to się wkrótce okaże - rozmowy trwają. Praca chwilami ciężka, ale miejsce cudowne i szefowie w porządku. Wspierają gdy trzeba, ale się nie wtrącają. Wpadają 1-2 razy w miesiącu i tyle. Jesteśmy traktowani jak dorośli ludzie, których nie trzeba kontrolować czy rozliczać z każdego potknięcia. To motywuje do samodzielności, po prostu bardziej się chce. Oczywiście raz na kilka tygodni zdarza się dzień, po którym wszyscy mamy dość. Ale to naturalne, nie ma co wnikać.
No to żeśmy ustalili, że czas leci. Sierpień wydaje mi się niezwykle odległy, jednocześnie pełen treści. Wrzesień... co było we wrześniu? Tylko jedna wycieczka pożyczonym samochodem, trafił mi się rodzynek pogodowy! Ogólnie od wielu tygodni aura jest bardzo pochmurna i wietrzna. Dzisiaj do południa po raz pierwszy od dawna świeciło słońce, co uwieczniłam na zdjęciu powyżej. Ogólnie jednak rokowania na październik smutne, ledwie kilka razy słońce ma się pojawić. Nie przejmuję się na zapas. Mamy w garażu sanki i jabłuszko, czekamy aż śnieg zejdzie niżej. W niedzielę po pracy pojechaliśmy wymoczyć tyłki w gorących źródłach - na takiej imprezie im pogoda gorsza, tym lepsza! Koleżanka wciąż napomyka o kąpieli w oceanie - na co niezmiennie wyrażam ochotę - ale cholera słabo to widzę. Po wyjściu z gorącej wody już po kilku minutach tak mnie sparaliżowało z zimna, że ledwo się ubrałam. Co będzie po wyjściu z zimnej? Przyjdzie ta chwila to się okaże.
No dobrze, zajmę się teraz tymi fotkami z sierpnia, co mnie prześladują.
Poszłam kiedyś w stronę Kirkjufell z myślą, że się na niego wespnę kawałek, ale po drodze zauważyłam ludzi idących do wodospadu, który kiedyś sobie z daleka upatrzyłam. On jest już wyżej w górach i nie prowadzi do niego żaden szlak. Ogólnie tu jest mało szlaków, wspominałam o tym na pewno. Zmieniłam więc plan i ruszyłam do wodospadu.
Musiałam przejść przez ogrodzenie, bo nie trafiłam na żadną furtkę. Trochę głupio przeciskać się przez druty, ale wciąż miałam w głowie rozmowę z szefem, który powiedział, że tu można chodzić na dziko. W razie czego postanowiłam się na niego powołać.
Potem już nie było przeszkód - oprócz naturalnych. Tutaj rośnie pełno borówek! Całe dywany krzaczków! Widziałam wcześniej nie raz, jak ludzie schodzili z pełnymi wiadrami.
Nie ma szlaków, więc najlepiej iść wzdłuż potoku. Mój wodospad w oddali, a po drodze kilka mniejszych.
Ostatni odcinek prowadzący na jego krawędź był stromy i lekko wyeksponowany. Wiedziałam, że nie chcę schodzić tą samą trasą.
Do celu dotarłam bardzo szybko. Tutaj usiadłam i dłuższą chwilę oglądałam nasz mały fiordzik.
Po lewej lokalny crème de la crème - Kirkjufell.
Po prawej moje miasteczko, niewiele większe od wycieczkowców wpływających do portu.
A za plecami góry. Zastanawiałam się - iść dalej, nie iść? Trochę mi było mało.
U szczytu wodospadu znalazłam głaz, z pewnością zamieszkany przez wiadomo kogo. Posiedzieliśmy sobie przy nim z Wilsonami.
Buka chciała fotkę z Kirkjufell na insta.
W międzyczasie do miejscówki dotarła anglojęzyczna para w średnim wieku, która wychodziła równolegle ze mną, tyle że po drugiej stronie potoku. Zachwycili się Wilsonami w islandzkiej scenerii i zrobili im kilka zdjęć.
Było tak błogo, ciepło i cicho, że postanowiłam podejść jeszcze kawałek do góry.
Im wyżej, tym lepsza panoramka!
Na lewo od Kirkjufell pokazała się góra Stöð, od której nazwę wziął nasz hostel.
Po drugiej stronie zatoki - wybrzeże Fiordów Zachodnich.
Moje Grundo ❤️
Droga do Sykkishólmor.
Szło mi się bardzo powoli. Kluczyłam wśród mchów i borówkowych krzaczków. Zbierałam owoce, siadałam na kamieniach. To było właściwe miejsce, właściwy czas. Nie było się do czego się spieszyć. Nie było wyznaczonej ścieżki ani celu.
W zagłębieniu kryjącym koryto potoku było tak ciepło i zacisznie, że historie o kapryśnej, islandzkiej aurze wydały mi się mocno przesadzone. Już wiem, że nie były.
Szłam wyżej i dalej, zrobiłam z Wilsonami jeszcze jedną sesję, ale oczywiście nie zdobyliśmy żadnego szczytu. Jeszcze przez jakiś czas chciałabym niczego nie zdobywać, nie osiągać, nie zaliczać. Nie dlatego, że to jest złe. Po prostu mam tego dość na razie.
Resztę wędrówki na dziko zostawiam na kiedy indziej. Późno się zrobiło, a jutro od rana zaś trzeba przygotować hostel na przyjęcie gości. Większość z nich zostaje tylko na jedną noc, więc robota jest non stop. Ostatnimi czasy pierwsze miejsce w rankingu znienawidzonych pytań zajmuje czy dziś będzie zorza? Problem z cudną Aurorą jest taki, że choć pojawia się dość często, to rzadko ją można obejrzeć ze względu na zachmurzenie. Jesteśmy otoczeni górami - chmury lubią sobie z nich spłynąć i utknąć nad zatoką na wieczność. Ale jak się tu odpowiednio długo pomieszka, to spotkanie jest nieuniknione. Na razie łapię telefonem, więc kiszka wychodzi. Na żywo sto razy ładniejsza i wcale nie przereklamowana. Moim zdaniem.
Trochę mi zajęło dorośnięcie do chodzenia po górach bez potrzeby zdobywania czegokolwiek. To jest bardzo uwalniające.
Fajnie tak chodzić bez szlaku. Widzisz punkt w oddali i idziesz w jego kierunku. Ale w Beskidach w większości mamy lasy, co mocno ogranicza eksplorację. A jak nie ma lasów, to co chwila płot z tabliczką "teren prywatny, wstęp wzbroniony"
PS. Właśnie wróciłem z Leluchowa, gdzie zaczyna się koniec świata (wg SDM)
Congratulations, your post has been added to Pinmapple! 🎉🥳🍍
Did you know you have your own profile map?
And every post has their own map too!
Want to have your post on the map too?
Więcej wpisów proszę :)
Będą :)
Pięknie tam masz 💚
Aż zajrzałam do hostelu, rzeczywiście macie tam co robić... zwłaszcza że są goście na jedną noc i poszewki na kołdry 😉
Pralnia jest na miejscu? Ile jest pokoi?
❤️
Teraz jesteśmy koleżanki z branży ;)
Pralnia zewnętrzna jest w miasteczku, 5 minut jazdy autem, ale planujemy zakup własnej pralki. Do ogarnięcia mamy 12 pokoi na max 32 osoby, 4 apartamenty x 4 osoby i dużą, wspólną kuchnię. Niby niewiele, ale zazwyczaj musimy to oblecieć w 2 osoby. Na szczęście w przyszłym sezonie apartamenty będzie można wynająć minimum na 2 noce.
❤️
Pralka ok ale gorzej z suszeniem a zwłaszcza prasowaniem 🤣
No, no... macie co robić ale przynajmniej upał Wam nie dokucza 😉
Trzymaj się ciepło 🙂❤️
Dziękuję! Cieszę się bardzo, że sezon zakończyłaś z sukcesem ❤️
Wzajemnie! 👍 To był dobry czas na zmiany ❤️
Hello wadera!
It's nice to let you know that your article won 🥈 place.
Your post is among the best articles voted 7 days ago by the @hive-lu | King Lucoin Curator by polish.hive
You and your curator receive 0.2690 Lu (Lucoin) investment token and a 6.21% share of the reward from Daily Report 77. Additionally, you can also receive a unique LUSILVER token for taking 2nd place. All you need to do is reblog this report of the day with your winnings.
Buy Lu on the Hive-Engine exchange | World of Lu created by @szejq