Witam.
Twórcy 300 i człowieka, który namieszał w filmowym uniwersum DC ciężko jest nie kojarzyć. Zack Snyder ostatnio raczej kojarzy się no cóż, z tanim efekciarstwem, które nie doprowadza filmów do poziomu niczego wielkiego. Rebel Moon to srogo obśmiewana porażka. Właściwie od czasów 300 próżno szukać czegoś, co zostało jednoznacznie w pełni pozytywnie przyjęte. Jak w tym wszystkim wypada takie osobliwe dziwadło, jak Sucker Punch?
Masa promocyjnych materiałów, grafik sugeruje wizualną jazdę bez trzymanki. Rzeczywiście - wizualnie naprawdę jest pomysłowo, CGI wzbija się na absolutne wyżyny. Muzyka w tle również to jest klasa sama w sobie. Fabuła zaś... produkcja opowiada o grupie dziewczyn z zakładu psychiatrycznego. Jedna z nich w sytuacjach stresowych "odpala autopilot", a świadomość wkracza w obszary wojskowych "sci-fi"'owych starć przeplatajacych tony stylistyk czasem naraz. Przy okazji snuty jest plan ucieczki Naprawdę świetnie to wygląda pod kątem estetycznym, ale... umówmy się, scenariusza, postaci tu nie ma za wiele.
Ciężko jest w ten film jakkolwiek zaangażować, bo naprawdę próżno szukać tu konkretnych cech osobowości, czegokolwiek, co rozróżniłoby bohaterki od siebie nawzajem, poza posiadaniem tej "mocy". Niestety efektowność niewiele tu ratuje. Nie mam pojęcia, o czym myślał Snyder przy tworzeniu tego, ale na pewno zapomniał, co tworzy właściwie dobry film. Zamysł był naprawdę intrugujący, zabrałko umiejętnego zabrania się za niego. Z teledyskowości samej w sobie jeszcze nikt świetnego filmu pełnometrażowego nie skleił. Nie da się opluwać podstaw scenopisarstwa przy takim filmie i wyjść z tego obronną ręką. Sucker Punch pokazuje to bardzo dobrze.