Fenomen filmu "Joker" - moja analiza

in Polish HIVE5 years ago (edited)

Joker.jpg

Nie ulega wątpliwości, że film Todda Phillipsa pt. "Joker" odniósł duży sukces i zyskał sobie wielu fanów. Dziś pozwolę sobie przedstawić swoje zdanie, na temat tego co stoi za tym fenomenem. Nie będzie to typowa recenzja filmu, a bardziej zwrócenie uwagi na psychologiczne aspekty w odbiorze produkcji przez jej widzów. Jednocześnie przestrzegam, że będą dość spore spoilery, więc odradzam czytanie mojego tekstu przed obejrzeniem filmu.

Specyficzna forma filmu

Pierwsze na co chciałbym zwrócić uwagę, to fakt, że "Joker" należy do nielicznych filmów, gdzie świat jest pokazany z perspektywy głównego bohatera. Jest tak od początku do końca, a nie tylko w wybranych scenach. Tu musimy wziąć pod uwagę, że Arthur Fleck cierpi na zaburzenia psychiczne. Nie mamy jednoznacznie wskazane jakie, ale prawdopodobnie są to schizofrenia oraz paragelia - zjawisko spontanicznego, bardzo silnego i niepohamowanego (nawet pomimo silnych starań) śmiechu w nieadekwatnej sytuacji. Dlatego nie możemy być do końca pewni, które rzeczy dzieją naprawdę, a które są tylko urojeniami, a nawet halucynacjami Arthura. Cały świat, który widzimy na ekranie to świat łącznie z jego interpretacją przez głównego bohatera. Nie możemy być np. pewni tego, czy kiedy rozśmiesza dziecko w metrze to faktycznie niesłusznie dostaje ochrzan ze strony matki, czy może faktycznie zachował się dziwnie i matka dziecka właściwie zareagowała. Widzimy wszystko tak jak widzi to Arthur.

Kolejna sprawa, film jest prowadzony metodą pewnego stopniowania. Od samego początku wzbudza w nas empatię do głównego bohatera, który już w pierwszych minutach obrywa od grupy chuliganów, widzimy jego biedę, samotność, brak zrozumienia ze strony innych, depresję. Wszystko jest tak prowadzone, że widz nie tylko odczuwa empatię w stosunku do głównego bohatera, ale nawet zaczyna się z nim utożsamiać, odczuwać to samo co on. Z czasem jednak robi się coraz bardziej niepokojąco. Momentem kulminacyjnym jest zastrzelenie trzech kolesi z Wall Street. O ile na początku jest to obrona własna przed pobiciem, o tyle w przypadku trzeciego zabójstwa, mamy do czynienia z dogonieniem uciekającego napastnika i dokonaniem egzekucji. Po czym główny bohater wykonuje swego rodzaju taniec w toalecie. Tu jeszcze niektórzy mogą powiedzieć, że to oni napadli, że jeszcze jakoś da się wytłumaczyć zachowanie Arthura Flecka itd. Po tej lampce ostrzegawczej, dalej jest już tylko mroczniej.

To samo stopniowanie dotyczy stanu psychicznego bohatera. Na początku obserwujmy zwykłego człowieka, jego pracę klauna, opiekę nad matką, oglądanie telewizji itd. Poza napadami niekontrolowanego śmiechu nie dzieje się nic nadzwyczajnego. Nawet wizja samego siebie w programie Murraya Franklina niekoniecznie musi być odebrana jako przewidzenia. Ot zwykłe fantazjowanie, którego dopuszcza się każdy z nas. Z czasem jednak odkrywamy, że coś tu nie gra. Doskonale pokazują to relacje z sąsiadką Sophie. Już wcześniej uważny widz może zauważyć, że coś w tych scenach nie pasuje. Przykładowo dlaczego była z nim w szpitalu z jego matką, chociaż byli wcześniej na bodajże jednej randce? W ogóle ona jakoś nagle się pojawia i znika w różnych momentach. Wszelkie wątpliwości rozwiewają się, kiedy zastaje ona Arthura w swoim mieszkaniu, jest przestraszona, mówi do niego per pan, chyba nawet nie zna jego imienia, kojarzy tylko, że jest jej sąsiadem. Nie ma żadnych wątpliwości, romans z Sophie istniał tylko w głowie Flecka. To daje do zrozumienia widzowi, że nie wszystko co widzi na ekranie dzieje się naprawdę.

To wszystko zebrane do kupy sprawia, że twórcom udała się rzecz naprawdę niezwykła. Udało się przedstawić profil człowieka z zaburzeniami psychicznymi, tak że widz może nawet na chwilę wejść w jego buty i zobaczyć świat jego oczami, jednocześnie dostrzegając różnicę między nim a normalnym człowiekiem. A nawet dostrzec proces przemiany Arthura Flecka w Jokera. W zasadzie to nawet nie jest do końca film o Jokerze, a o człowieku o nazwisku Arthur Fleck. Film mógłby wręcz mieć tytuł: "Arthur, człowiek który został Jokerem".

Postać Jokera z uniwersum Batmana od dawna wzbudza dużo emocji. Niewiele jednak o nim wiadomo, skąd się wziął, jak stał się Jokerem, człowiek tajemnica. A w dodatku sam Joker zawsze dbał o to, żeby tak zostało, zmyślnie manipulując ludźmi. Tak już było w starym serialu animowanym, gdzie Joker tak urabiał Harley Quinn, tak było w "Mrocznym Rycerzu", gdzie Joker grany przez Heatha Ledgera, za każdym razem przedstawiał inną wersją skąd wzięły się jego blizny. Twórcy zatem podjęli się ambitnego zadania. Tu trzeba też dodać, że Joker w kreacji Joachima Phoenixa, różni się od innych Jokerów, jest zupełnie oryginalną postacią, napisaną na nowo.

Kto zawinił?

Poza pytaniem "dlaczego?", film stawia również przed nami pytanie czy można było tego uniknąć? I kto tu jest w zasadzie winny? Sam Fleck czy może społeczeństwo i system? I obie odpowiedzi są poprawne. System nawalił, co najlepiej obrazuje scena, w której dowiadujemy się o obcięciu funduszy, przez co Arthur został bez leków i bez terapii. Swój los przesądził również Arthur, który pozwolił ostatecznie na rozwój drzemiącego w nim Jokera. W dodatku przez lekkomyślne zachowania jak np. zabranie broni na występ w szpitalu pediatrycznym sam dokładał sobie nieszczęść. Choć jednocześnie możemy zadać sobie pytanie: Jak człowiek chory psychicznie, pozostawiony bez leków, bez wsparcia, traktowany przez innych jak śmieć, mógłby wybrnąć z tego wszystkiego?

Dramatem Arthura, było to, że chociaż długo słuchał tego co radzą mu inni ludzie, to zwyczajnie nie funkcjonowało. Matka mówiła mu, że trzeba się śmiać i rozśmieszać innych ludzi, a wszystko będzie dobrze, to nie pomogło, ani nie uchroniło go od depresji. Chodził na terapię, co pewnie każdy by mu doradził, ale terapeutka nie słuchała tego co do niej mówi, a ostatecznie nawet takie terapie zostały mu odebrane. Pracował, trzymał się zasad współżycia społecznego, a i tak kiepsko to się dla niego kończyło. A jako ostatnia umarła nadzieja. Pewna nadzieja pojawiła się, gdy wierzył, że Thomas Wayne jest jego ojcem. Jednak zostało to pogrzebane, gdy okazało się, że wszystko to wymyśliła jego matka, a na domiar złego wyszło na jaw, że była zaburzona psychicznie i pozwalała na stosowanie przemocy wobec syna przez swojego partnera, a sam Arthur był adoptowany. Drugim elementem nadziei było marzenie o karierze w stand-upie. Jedyne co z tego przyszło, to że Murray Franklin, idol Arthura, którego w swoich wyobrażeniach traktował niemal jak ojca, puścił fragment wystąpienia Flecka i zaprosił go do swojego programu, tylko po to, żeby go wyśmiać. Wszystko to razem sprawiło, że destrukcja osobowości była na tyle duża, że Arthur Fleck praktycznie przestał być Arthurem Fleckiem, stał się kimś innym... stał się Jokerem.

Jeśli mielibyśmy się zastanowić, nad tym, jak można było tego uniknąć, zadajmy sobie pytanie, czego Arthur szukał przez cały czas, a czego nie udało mu się odnaleźć? Odpowiedź brzmi: odrobiny szacunku. Widać to bardzo dobrze w rozmowie z Thomasem Wayne'am, gdzie stwierdza, że nie chce pieniędzy ani niczego innego, chciał tylko trochę ciepła i może ojcowskiego ucisku, a przynajmniej zwykłej ludzkiej przyzwoitości. Powiedział też, to co potem powtórzył w programie Murraya: nie rozumie dlaczego wszystko są dla siebie tacy wredni, dlaczego nikt nie zastawia się nad tym, co czuje drugi człowiek. Widzimy też, że brakowało mu ojca. W szerszym kontekście możemy dostrzec, że tacy ludzie jak Thomas Wayne i Murray Franklin nie rozumieją ludzi w innym położeniu, nie chodzi nawet o chorych psychicznie, ale w ogóle ludzi z nizin społecznych i innych, którzy żyją inaczej od nich. Metaforycznie pokazuje też to postać małego Bruce'a Wayne'a, odgrodzonego płotem od reszty świata.

Z kolei do bohaterów filmu, którzy pokazali właściwą postawę zaliczyć można Gary'ego, karła, kolegę z pracy Arthura, któremu Joker po zabiciu Randalla darował życie, wypuszczając go z mieszkania i stwierdzając, że tylko on był dla niego miły. Racjonalną postawę pokazał też pracownik administracji szpitala psychiatrycznego, który chociaż nie był lekarzem ani psychiatrą, szybko skojarzył fakty, nie chciał wydać Arthurowi dokumentów na temat jego matki, próbował doradzić mu gdzie szukać pomocy itd. Pozornie mało istotna postać, ale to właśnie on pokazał pewien wzór zachowania, z którego można brać przykład.

Sort:  

Czaję się na ten film odkąd powstał i wciąż nie mam odwagi. Właśnie przez to, jak został nakręcony, obawiam się, że zbyt mocno wejdę w buty bohatera i mnie ten film sponiewiera trochę. Ale recenzję przeczytałam z wielką przyjemnością, wiele mówi o Tobie, jako o człowieku.

Spokojnie, jak tylko zaczyna się robić dziwnie, wychodzi się z tych butów i zaczyna analizować z boku. A formuła filmu ciekawa, warto obejrzeć nawet dwa razy, bo za drugim można dostrzec więcej niuansowów z tej skomplikowanej produkcji.

bardzo interesująca, spójna i konstruktywna analiza.
często się zatrzymywałam nad Twym tekstem, bo jest w nim mnóstwo takiej uniwersalnej prawdy.
ciekawe to wszystko,
bo chyba każdy człowiek jest poniekąd uwikłany, zamotany, "nienormalny";
ma jakieś zjazdy, wizje, projekcje. czasem mózg nam płata figle, coś nam się śni, coś wydaje.
a gdzieś ta linia zostaje wreszcie przekroczona i jednostka chorobowa powinna już dostać medyczną diagnozę.

Tak właśnie jest, każdy z nas czasem zachowuje się irracjonalnie, ale u zdrowych ludzi występuje to epizodycznie, po czym wraca się do normalności. Jeśli problem ma charakter przewlekły lub nawracający, wtedy mamy już do czynienia z poważnym zaburzeniem wymagającym leczenia.

Congratulations @ludomir! You have completed the following achievement on the Hive blockchain and have been rewarded with new badge(s) :

You distributed more than 5000 upvotes. Your next target is to reach 6000 upvotes.

You can view your badges on your board And compare to others on the Ranking
If you no longer want to receive notifications, reply to this comment with the word STOP

Support the HiveBuzz project. Vote for our proposal!

Manually curated by EwkaW from the Qurator Team. Keep up the good work!