Trochę mi zajęło dorośnięcie do chodzenia po górach bez potrzeby zdobywania czegokolwiek. To jest bardzo uwalniające.
Fajnie tak chodzić bez szlaku. Widzisz punkt w oddali i idziesz w jego kierunku. Ale w Beskidach w większości mamy lasy, co mocno ogranicza eksplorację. A jak nie ma lasów, to co chwila płot z tabliczką "teren prywatny, wstęp wzbroniony"
PS. Właśnie wróciłem z Leluchowa, gdzie zaczyna się koniec świata (wg SDM)