Długa, spoilerowa recenzja 2 sezonu "Wiedźmina"

in Polish HIVE3 years ago

W2 oku POL.jpg

UWAGA, W TYM TEKŚCIE BĘDĄ SPOILERY Z KSIĄŻEK WYKRACZAJĄCYCH POZA 3 TOM! CZYTASZ NA WŁASNĄ ODPOWIEDZIALNOŚĆ.

Oh boy... Od czego by tu zacząć... Jest tyle zdań i wniosków, od których chciałbym zacząć, że nie wiem od czego. Zacznę może tak - od początku broniłem 1 sezonu. Nie był on idealny, trochę mu brakowało do bycia dobrym, ale wbrew narzekaniom niektórych widzów, nie był taki zły. Był w miarę jednolity, opowiadał konkretną historię, w sumie nie najgorszy początek. Widziałem po aktorach, że im zależy, doceniłem twórców że mimo problemów, udało im się oddać częściowo treść z książek i liczyłem na to, że ten sezon będzie lepszy. Coś na zasadzie, że widzicie dziecko, które się stara, nie robi wszystkiego źle, ma potencjał, ale z jakiś powodów mu nie wychodzi. Zatem jesteście względem niego trochę pobłażliwi. Staracie się bronić przed nadmierną krytyką w nadziei, że dalej będzie tylko lepiej - jak wysłucha krytyki, popracuje nad gorszymi elementami i postara się jeszcze bardziej. I w niektórych aspektach taki był, ale w innych był też gorszy niż pierwszy - innymi słowy, S2 jest zarówno lepszy, jak i gorszy jednocześnie. Tylko, że tym razem nie mam żadnych powodów, by go chronić lub tłumaczyć słabości. Jest popularny? Jest. Zarobił dużo pieniędzy? Zarobił. Ma grono oddanych fanów lub ludzi, którym się podobał i chętnie zobaczyliby lepszą kontynuację? Ma. Więc wystarczyło go zrobić tym razem po prostu dobrze. Ten serial wypada kiepsko w porównaniu do "Gry o Tron" (niedawno temu sobie odświeżałem wszystkie sezony, pewnie w styczniu wrzucę moje wrażenia). Jest gorszy pod każdym względem - realizacji, dialogów, montażu, scenariusza... Mogę tak wymieniać. A gdybym go porównał do książek Sapkowskiego, to byłoby jeszcze gorzej. Co mnie dziwi, bo treść jego książek idealnie wpasowuje się w rzeczy, które często promuje Netflix. Wystarczyło jedynie to dobrze napisać i zrealizować. Jak napisałem w jednym z wpisów z newsami - wziąłbym kilku moich znajomych z czasów licealnych napisał wraz z nimi skrypt, który zostałby później poprawiony i być może lekko rozbudowany przez profesjonalnego scenarzystę i wyszłoby to lepiej. Drugi sezon to nie tylko parodia książki, ale też zwykłego serialu. Gdyby nie to, że "Witcher" to popularna marka, to nikt by nie zwrócił na to uwagi, bo nie ma na co. Podkreślę też na starcie, że niezależnie od tego, co poniżej przeczytacie - odkładając emocje na bok, serial nie jest ani zły ani dobry, a przeciętny. Może trochę lepszy niż przeciętny z uwagi na efekty specjalne. Moje narzekania wynikają z tego, że zmarnowano jego potencjał - jak pokazały gry, można zrobić z tego coś dużo lepszego.

Wi1.jpg

Zaczynając od tego, co wyszło najlepiej, czyli aktorów (a konkretniej - tych pierwszo i drugoplanowych, bo reszta to tylko tło). Główną zaletą jest Henry Cavill i tu nie pomyliłem się ani trochę - można narzekać na to, że facet jest zbyt duży do roli Geralta lub jego perukę (która została poprawiona względem tej z 1 sezonu), ale to moim zdaniem detale. Geralt w książkach nie był małym chuderlakiem, więc można na to przymknąć oko. Peruka wygląda teraz na tyle dobrze, że można to zignorować. Widać, że jemu autentycznie zależy na dobrym sportretowaniu tej postaci, że uwielbia książki i gry. Podobno był jeszcze bardziej zaangażowany podczas kręcenia tego sezonu i wszystko to widać. Od pierwszego odcinka aż do ostatniego. Niestety, z winy scenarzystów i showrunnerki Lauren Schmidt Hissrich, całe ich zaangażowanie poszło w cholerę. I nie mówię tu o amerykanizacji historii, bo ta choć denerwuje, to jest do zaakceptowania. Przynajmniej dla mnie. Taka jest niestety cena (wielu, choć nie wszystkich) wysokobudżetowych, amerykańskich adaptacji. Tak było przed "Wiedźminem" i tak będzie po nim, o ile USA nadal będzie najpotężniejszym krajem świata. Podejrzewam, że podobnie narzekano na zagraniczne adaptacje, zanim hegemonem zostało USA (zakładając, że było to postrzegane jako problem lub ludzie zdawali sobie z tego sprawę). Ja wiem, to wkurza, bo historia Sapkowskiego jest mocno osadzona w mojej części Europy (Nilfgaard Niemcy, kraje północy - kraje Bałtyckie oraz sąsiadujące z Polską), ale jestem gotów to poświęcić dla wysokobudżetowego serialu. Tym bardziej jest to dla mnie niezrozumiałe, że HBO pokazało, że można zrobić dobre fantasy ze znacznie bardziej rozbudowaną i lepiej napisaną fabułą.

Wi2.jpg

Jeśli chodzi o Ciri i jej relację z Geraltem, to również się nie pomyliłem. Moim zdaniem, ludzie niepotrzebnie narzekali na Freyę Allan. Nie jest to co prawda "moja Ciri", ale uważam że co najmniej poprawnie wcieliła się w powierzoną jej rolę. Jest mniej sztywna niż w 1 sezonie, nabrała doświadczenia jako aktorka, generalnie widać że coraz lepiej odnajduje się w swojej roli. Również jej relacja z Geraltem jest w porządku i... Teraz powiem rzecz kontrowersyjną, za którą wielu fanów "Wiedźmina" może mnie zabić śmiechem. Uważam, że jej relacja z Geraltem została gorzej przedstawiona przez Sapkowskiego na etapie opowiadań (a w przypadku "Krwi Elfów" było to znacznie lepiej napisane). A przynajmniej ja jej nie czułem ani trochę po przeczytaniu opowiadań z udziałem Cirii. Może zmienię zdanie, gdy kiedyś przeczytam je ponownie, mając porównanie z serialem, który nieco ułatwił mi wyobrażenie sobie tego. Nie przeszkadzał mi również jej makijaż oraz fakt, że dojrzała względem swojej wersji z S1. Największe zmiany (albo inaczej - najszybciej następują) w ludzkim wyglądzie, następują gdy jest się młodym, więc to było niezależne od wszystkiego. Makijaż jest dla mnie akceptowalny, ale rozumiem uwagi i memy, w których porównuje się Ciri do prostytutek ze wschodniej części Europy, zarabiających na PornHub.

Wi3.jpg

A skoro powiedziałem o ojcu i córce, to teraz czas na dziadka i matkę. Ponownie trzeba było "uzupełnić" Yennefer o dodatkowe wątki. W sensie, gdyby dosłownie zekranizowano to, co Sapkowski napisał na jej temat (uwzględniając zmiany scenarzystów względem opowiadań), to w serialu mogłoby to nie zadziałać. Mi to nie przeszkadza, uważam to za konieczność dla dobra historii. Ale trzeba to zrobić po prostu dobrze. Tak jak napisałem we wstępie, poprzedniemu sezonowi wybaczyłem kilka rzeczy, w tym wątek Ciri. Nie rozumiem narzekania na Yennefer - to co zobaczyliśmy w S1, było zgodne z jej historią oraz charakterem. Aktorka również pasuje do jej opisu. Nie widzę zbyt wielkiej różnicy między czarodziejką z gry, serialu lub książki. W S2 Netflix musiał się bardziej wykazać i poświęcić więcej czasu, ale Andrzej Sapkowski dał o wiele więcej materiału źródłowego i możliwości na dodanie ciekawych i intrygujących dla widza wątków. To co dostaliśmy, to pierdolona nuda, wymieszana z kiepskim aktorstwem mało istotnych postaci oraz tragiczny scenariusz od scenarzystów. Niektóre z tych rzeczy miały miejsce w książkach lub zostały w nich wspomniane, nie zaprzeczam. Jednakże Netflix zrealizował to po macoszemu, delikatnie liżąc potencjał, jaki tkwił w tekście autora. Tak jak zdesperowany więzień, który przez 20 lat nie czuł słodkiego batonika w ustach, dopóki jeden ze strażników nie dał mu do wylizania papierka z małym kawałkiem czekolady.

Wi4.jpg

Wi5.jpg

Nadal uważam, wbrew krytyce wielu ludzi, że Yennefer została całkiem dobrze (lub przynajmniej satysfakcjonująco) przedstawiona w serialu. Na tamtym etapie historii była to arogancka, wybitnie egoistyczna postać, która dopiero z czasem zmienia swoje podejście do życia i ludzi. Początkowo była dobra z cynicznych powodów (tak jak np. toksyczne osoby przywdziewają różne maski, by zakryć swoje złe cechy), miewała pozytywne przebłyski, ale gdy się uspokoiła, to egoizm ponownie przejmował nad nią kontrolę. Serial zrobił to dobrze w 1 sezonie, natomiast w 2... Cóż, mogę tylko tyle powiedzieć, że aktorka się starała (co czasem widać), ale częściej miała to w dupie. Dostała gówniany scenariusz i dialogi, więc niewiele mogła zrobić. I ten problem dotyczy niemal wszystkich postaci. Jej wątek był jeszcze gorszy niż Ciri z 1 sezonu (który fatalnie oglądało się za 1 razem, a gdy oglądałem go po raz 2 ze swoją dziewczyną, to go przewijałem, bo Asia zasypiała z nudów). Całą jej drogę do spotkania z Geraltem w świątyni Melitele można było streścić w 30 minut, tak jak wiele zbędnych wątków, które do niczego (sensownego) nie prowadziły. W 1 sezonie widać było po niej, że to dumna, silna kobieta i zwykła suka, jak w książce (może się Wam ta wizja nie podobać, ale takie są fakty). W 2 sezonie jest jej przeciwieństwem - często ma minę jak smutny pies, nie potrafi się ogarnąć (a przypominam, że jak trafiła do nieporównywalnie okrutniejszej niewoli, to zachowała swoją kobiecą godność). Ok, potem się to poprawia, czujemy również jak buduje się więź między nią, a Ciri (co wyszło naprawdę nieźle i sympatycznie, mimo odstępstw od książki), ale nie zmienia to faktu, że przez większość odcinków S2 nijak nie pasowała do Yennefer.

WI7.jpg

Vessemir i inni Wiedźmini... Oh Boże, to chyba moje największe rozczarowanie. Zwłaszcza że Netflix wziął do niego naprawdę dobrego aktora, który starał się wyciągnąć z tego gówna, jakie dostał, jak najwięcej. Niestety - z gówna bicza nie ukręcisz. Nie widzę w nim nic z postaci, którą poznałem dzięki książkom lub trzeciej części gry. Podobnie w przypadku pozostałych braci szkoły Wilka - nie czuję więzi między nimi, tak samo jakiś charakterystycznych cech. Są to po prostu kukły, które porównałbym do mało istotnych NPC ze starych gier komputerowych - odzywają się wtedy, kiedy muszą, a potem odchodzą i stoją lub wykonują jakieś proste czynności. I nie zrozumcie mnie źle, nie przeszkadza mi fakt, że Netflix nie zrobił tego tak dobrze, jak CDPR lub Sapkowski. Przeszkadza mi to, że są miałcy i bez jakiegokolwiek charakteru, czy charakterystycznych cech, zlewając się tym samym w jedną masę. Coen był grzecznym chłopcem, często bawił się z Ciri (co zostało uwzględnione w serialu, ale za mało, co w połączeniu z tym, że zachowuje się jak przydupas Lamberta, sprawia że niczym się nie wyróżnia). Lambert lubi przeklinać, pić wódkę, walczyć, jest 100% aroganckim dupkiem, czego kompletnie nie widać, bo inni są w zasadzie tacy sami. Mówiąc pół-ironicznie, "cieszę się", że chociaż dostali nieco większą rolę od swoich braci, choć na ich miejscu mógłby być ktokolwiek inny.

Wi8.jpg

Wracając do Vessemira, nie przeszkadza mi również jego reakcja na sprowadzenie prostytutek do Kaer Morhen. Tak, scena była cringe'owa, ale powiedzmy że gdyby to zrealizowano lepiej, to nawet bym poparł ten pomysł. W końcu seksualne orgie, korzystanie z usług prostytutek, generalnie one night standy, to nic nowego w świecie "Wiedźmina". Tam ruchają się wszyscy - wampiry, Elfki (które oddawały się ludziom, bo męskie Elfy zachowywały się jak cuckoldy z krajów Zachodu), czarodziejki, wiedźmini uchodzą za dobrych kochanków. To byłoby do zaakceptowania, choćby dla tego ojcowskiego uśmiechu Starego Wilka - "No, mi się już nie chce ruchać, skorzystałem z uciech życia, ale Wy moi synowie korzystajcie...". To jest jednak małe piwo w porównaniu do tego, co było później. Rience w jednym z odcinków wpadł do KM (scena wybitnie zabawna - jakim cudem podrzędny czarodziej to zrobił? Sztuka teleportacji to nie jest Instant Transmission z DBZ, do tego trzeba jeszcze większych umiejętności), rzucił dwa fireballe i niemal rozwalił Vessemira, który dał się podejść jak świeżo wyszkolony Łowca Potworów. Mimo tej i innych głupich scen, widać po nim lubianego przez nas mentora Geralta. O ile znacie książki i dostrzeżecie te nieliczne przebłyski, które mój kolega Michał kiedyś dobrze określił, gdy komentował seriale Netflixa - kilka pereł w zagrodzie dla świń, gdzie jest pełno gęstego błota. To samo mogę powiedzieć o Kaer Morhen - ładnie wygląda, miejsce do treningów wygląda ok, widać że inspirowali się grami. Albo Wiedźminach - fajnie wyglądają ich walki, na początku można ulec ułudzie, że wszystko jest ok, ale im dłużej siedzimy w twierdzy Wilków, tym bardziej cierpimy i narzekamy podczas oglądania. Postacie, relacje między nimi oraz dobrze napisane rozmowy, to atut książek Sapkowskiego, który tutaj został wręcz obrzydliwie spłycony do poziomu tandety.

Wi9.jpg

Eskel...To pierdolony cyrk i burdel w jednym. Częściowo mogę to jednak uzasadnić - twórcy musieli zmienić tego aktora z uwagi na śmierć poprzednika (który umarł w trakcie nagrywania zdjęć), ale mówimy o tak gigantycznej skali porażki, że to wygląda tak, jakbyśmy nakładali plasterek na gnijącą ranę. Tak samo częściowo mogę uzasadnić poziom serialu pandemią (w sensie, niektóre błędy), ale wszystko ma swoje granice. Ten Eskel ma jakąś mało widoczną bliznę, kompletnie nie przypomina swojego odpowiednika z książek, umiera w tym samym odcinku, w którym go poznajemy (marnując tym samym potencjał, nie można go było zmienić na jakiegoś randoma? A jak dowiedzieliśmy się z niedawnego wywiadu, na początku taki był ich plan). Zresztą, pieprzyć to. Przeżyję, że Eskel jest młodym dupkiem, pyszałkowatym, gburowatym, aroganckim i agresywnym jak Lambert (tylko po wciągnięciu narkotyków). Nie przeżyję tego, że jako postać jest nieznośny, jak każda nędznie napisana lub zagrana postać, która ma za dużo czasu antenowego, nie ważne czy w filmie, czy serialu. Absolutnie nic go nie broni, był okropny.

Jeśli chodzi o Dijkstrę, to jest to jeden z moich ulubieńców. Cyniczny i przebiegły skurwysyn, który potrafi zrobić należyty użytek z broni, jaką są plotki, informacje lub tajemnice. Zawsze ma przygotowaną ciętą ripostę, zawsze ma kilka asów w rękawie, zawsze ma kilka dodatkowych planów lub scenariuszy, gdyby ten najlepszy zawiódł. Trzeba też się bardzo postarać, by go zaskoczyć. Można go nie lubić, ale niedocenianie lub brak szacunku względem jego persony, to błąd, o czym przekonało się wielu ludzi. Gdy ogłoszono, że Graham McTavish wcieli się w tę rolę, to skakałem z radości - idealny aktor do tej postaci (poza faktem, że jest zbyt chudy, ale podobnie jak w przypadku przeciwnika Sonica w wersji Jima Carreya, można przymknąć na to oko). Po pierwszym odcinku byłem trochę rozczarowany. Był zbyt komediowy, a gdy widziałem jak pił alkohol niczym zaprawiony w boju menel, to byłem... zdziwiony. Niemniej to pasowało mi do tej postaci, w końcu taki mózg, który pracuje 24 godziny na dobę, 365 dni w roku, musi jakoś odreagować. Później był już ok, ale tylko ok. Podejrzewam, że wynikało to z faktu, że dostał zbyt mało czasu antenowego i nie było mu dane pokazać się od najlepszej strony. Nie bez znaczenia jest również to, że scenarzyści są żenująco słabi, no ale aktor o jego umiejętnościach i renomie umie wycisnąć to, co najlepsze z gównianego scenariusza. Mam nadzieję, że w późniejszych sezonach będziemy go częściej widywać.

WI6.jpg

Gaunter O'Dim to jedna z moich ulubionych postać z gry. Co prawda nie pojawił się w książce, ale twórcy gry zrobili tak dobrą robotę, że gdybym nie znał książek, to pomyślałbym że to wymysł ich autora. Jak wygląda jego żeńska wersja? Hm... Trudno powiedzieć. Było jej zdecydowanie za mało. Podobno wcieliła się w nią aktorka z olbrzymim dorobkiem, ale kompletnie tego nie widać. Serialowa wersja tej postaci, to nędzna kopia demona z gry. Scenarzyści zrobili z nią to, co z resztą postaci i wątków - wzięli część fajnych rzeczy, ale przedstawili je po macoszemu, nawet nie zbliżając się do książkowego, czy growego poziomu. Gaunter O'Dim w grach sprawiał wrażenie wszechpotężnego skurwysyna, który robił wrażenie samą swoją prezencją. Tutaj miałem wrażenie jakbym widział jakiegoś goblina, który przypadkiem dostał do ręki potężny artefakt, ale korzysta jedynie częściowo z jego możliwości. Kolejny zmarnowany potencjał.

A skoro mowa o zmarnowanym potencjale, to mogę to samo powiedzieć o Jaskierze. Ponownie, bardzo go chwaliłem w 1 sezonie, za co byłem krytykowany przez przeciwników serialu. Zachowywał się tak, jak przedstawił go Sapkowski, czy gry - jedynie kładł nacisk na inne aspekty. Jego relacja z Geraltem była jak w książkach. A tutaj? Hm... No miał kilka fajnych scen, ale daleko mu do uroku, który zaprezentował wcześniej. Fajnie, że wizualnie bardziej przypomina swój odpowiednik z gier, ale to tylko tyle. Równie kiepsko jest w przypadku Triss Merigold. Fajnie, że zmieniono jej kolor włosów oraz zacieśniono relację z Białym Wilkiem, ale poza tym jest rozczarowująco. Nic z tego nie wynika, nie ma romantycznej (ani seksualnej) relacji między nimi, tak samo jak z Ciri (choć w jej przypadku nie mówię o seksie, rzecz jasna). Fakt, spotyka się z młodą Cintryjką w podobnych okolicznościach, a potem staje po jej stronie w Kaer Morhen, krytykując Wiedźminów za ich głupie (typowo męskie) podejście do wychowywania małej dziewczynki, ale... Wypada to tak marnie w porównaniu do książek. Tam czułem autentyczną troskę z jej strony względem Ciri i gniew wobec Wiedźminów, a tutaj wszystko to wyglądało sztucznie, jak większość rzeczy wziętych z twórczości Sapkowskiego. Krótka przerwa od narzekania (spokojnie, zaraz do tego wrócę) - polubiłem duet Codringher & Fenn. Zarówno oni, jak i ich biuro wyglądają w dużej mierze tak, jak to sobie wyobrażałem. Niektórzy narzekali na to, że zmieniono płeć jednego z detektywów, ale uważam to za bzdurę. Nie ma to najmniejszego znaczenia dla fabuły, za to bardzo dobrze pasuje do treści. Ich wątek (a przynajmniej tak mi się wydaje, aczkolwiek mogę się mylić, bo słabo pamiętam ten etap historii) był chyba jednym z niewielu, który był zgodny z książką oraz do czegoś prowadził. Nie pojawili się na długo, ale w książce też nie dostali zbyt wiele miejsca dla siebie.

Mogę umiarkowanie pochwalić Nenneke i Jarre. Nie będę udawał, czarnoskóra kapłanka wywołała we mnie lekki cringe na początku, ale to wynikało z tego, że zupełnie inaczej ją sobie wyobrażałem - zarówno wizualnie, jak i przede wszystkim w kwestii głosu, czy podejścia do życia. Szybko schowałem te uwagi do kieszeni - każdy może sobie może dowolnie wyobrazić postać bez rysunku + nie jest bardzo ważną postacią z perspektywy fabuły (z perspektywy bohaterów i ich relacji i owszem). Pomijając kolor skóry, to sportretowała kapłankę dość dobrze, dostrzegam podobieństwa do jej książkowego odpowiednika. Nie zrobiła tego idealnie, ale obwiniał bym za to Netflixa, a nie samą aktorkę. Jeśli chodzi o Jarre, to nie pamiętam jak Ciri na niego reagowała, zapytałem się swojego kumpla, który lepiej zna lore ode mnie i wg jego odpowiedzi, to reakcje Ciri są mniej więcej takie, jak w książkach. Aktor został dobrze dobrany, zachowuje się jak w książce - jest niezdarny i generalnie mało atrakcyjny, wypisz wymaluj Jarre.

Wi11.jpg

Ok, to wracam do narzekania. Zacznę od Rience'a - wizualnie jest perfekcyjny, dobrze wygląda jego magia... I tylko tyle pozytywnego mogę o nim powiedzieć. Aha, no i jeszcze świetnie wyglądała scena, w której Yennefer go okaleczyła. Poza tym miał kilka niezłych scen, ale generalnie był nudny. No i ta jego teleportacja do Kaer Morhen, płakałem przy tym ze śmiechu. Vilgefortz nadal pasuje mi do wyglądu finałowego bossa, jest przystojny jak w książkach, wydaje mi się, że realizuje swój plan, jak w książce . Aczkolwiek może to być tylko moja nadinterpretacja, wynikająca z faktu, że znam książki i dostrzegam foreshadowing tam, gdzie go nie ma. Poza tym jest kurewsko nudny, jak większość postaci. Mam jedynie nadzieję, że nie rozczaruję się w 3 sezonie, gdy pokaże malutki fragment swojej potęgi, rozpierdalając Geralta jak zawodowy bokser pospolitego chuligana. Cahir... Oh boy, kolejny zmarnowany potencjał. Dowódca oddziałów Nilfgaardu nie zrobił nic sensownego. Tak jak w książkach z przyjemnością obserwowałem jego drogę, tak tutaj czekałem aż skończy gadać. To samo w przypadku Fringilli Vigo, oboje niby coś robili przez te 8 odcinków, ale większość z ich akcji można wyrzucić do śmietnika - zwłaszcza ciągłe masturbowanie się z myślą o Imperatorze Emhyrze. Albo ich współpraca z Elfami, która była zwyczajnie kiepska w porównaniu do tego, jak to przedstawił Sapkowski. A właśnie, skoro o nim mowa, to podobało mi się jego wejście. Co prawda nie zrobił na mnie takiego wrażenia, jak jego książkowa lub growa wersja (czy to w polskiej, czy angielskiej wersji językowej - swoją drogą, w grze mówi głosem Charlesa Dance'a), ale wydaje mi się że to "zasługa" tego, że niewiele go widzieliśmy. Aczkolwiek mogę tego pożałować w 3 sezonie, o ile Netflix tak samo wykastruje adaptację kolejnego tomu. Będę naprawdę zły, jak popsują jedną z moich ulubionych postaci. Reszta nie zasługuje na moją uwagę, zwyczajnie szkoda mi na to czasu, bo w większości byłaby to tylko i wyłącznie krytyka.

Akapit dotyczący fabuły będzie krótki - częściowo już ją skrytykowałem, więc ten aspekt sobie daruję. Z racji, że swobodnie mówię o wszystkich rzeczach, które zobaczymy dopiero w dalekiej przyszłości, to nie ma sensu o niej pisać. Skupię się na jednym epizodzie, który mogę uznać za naprawdę dobry. Pierwszy odcinek był wg mnie najlepszy, 2, 7 i 8 były niezłe, a pozostałe żenujące - mniej lub bardziej. Za dużo w nich gadali, z tych rozmów niewiele wynikało, podejrzewam że gdybym nie znał książki, to nie wiedziałbym do czego to zmierza. "Ziarno Prawdy" to jedno z moich ulubionych opowiadań - mamy w nim świetne nawiązanie do baśni, dużo radosnych, jak i słodko-gorzkich elementów, mocno wybrzmiewający morał oraz jedną z moich ulubionych walk Geralta. Poza tym mamy to, co moim zdaniem najlepiej wychodzi Sapkowskiemu - bawienie się konceptami i utartymi schematami, jak to robi Togashi (autor mangi "Hunter x Hunter", aczkolwiek on bawi się schematami i konceptami charakterystycznymi dla battle-shounenów) oraz pokazywaniem, że życie nie jest tak proste, jak się nam wydaje i każdy medal ma dwie strony. Jeśli nie znacie książek, to zachęcam do przeczytania tego opowiadania.

Netflix zaadaptował je zaskakująco dobrze i mimo skasowania lub zmiany kilku elementów z pierwowzoru, to był to jedyny odcinek, w którym wyraźnie czułem styl Sapkowskiego. Począwszy od sceny, w którym wampirzyca morduje ludzi, kończąc na smutnym zakończeniu. Jeśli chodzi o Nivellena i aktora, który się w niego wcielił, to nie mam najmniejszych zastrzeżeń. Kristofer Hivju zgodnie z moimi oczekiwaniami, poradził sobie bardzo dobrze. Czemu się zresztą nie dziwię, Tormund z "Game of Thrones" jest wg mnie jednym z najlepszych aktorów do tej roli (jeśli rozpatrujemy tych znanych i będących w zasięgu Netflixa). Jest zabawny i utalentowany, świetnie odnajduje się zarówno w komediowych, jak i poważniejszych scenach. Podobało mi się to, jak pokazano jego dom oraz relację z Geraltem, Verenną czy Ciri. Owszem, Netflix wyciął kilka rzeczy, które raczej by go poprawiły, ale to co dostaliśmy było wg mnie satysfakcjonujące. Nie zrozumcie mnie źle, trochę mi przeszkadzało, że nie zobaczyłem wcześniejszych kochanek Nivellena, jak również spłycenie morału płynącego z zakończenia, ale jak sobie porównałem ten odcinek z pozostałymi, to nie jest tak źle. Gdy oglądałem walkę Geralta z Bruxą, to momentalnie poczułem znajome uczucie z inwazji wampirów Dettlaffa na stolicę Toussaint lub przypomniałem sobie, co czułem przy czytaniu tej walki. Jej umiejętności specjalne, szybkość, siłę, trudności Geralta w walce z nią. Pojedynek był równie intensywny, jak w książce, aż nie mogę się doczekać jak zobaczę Regisa w akcji. Mam nadzieję, że Netflix będzie się opierał na jego wersji z "Blood & Wine", bo w tej kwestii Sapkowski nieco mnie rozczarował. Moja uwaga do krytyków - jeżeli śmieszy Was Netflixowa adaptacja, to ten jedyny odcinek warto obejrzeć, choćby po to by mieć porównanie względem pozostałych. Resztę możecie zignorować, bo jest tylko gorzej.

Wi12.jpg

A jest co ignorować. Na końcu tekstu umieściłem link do Reddita, gdzie jeden z użytkowników wypunktował wszystkie różnice między "Krwią Elfów", a 2 sezonem. Nie ze wszystkim się zgadzam, uważam że myli się w niektórych punktach, ale 90-95% z nich to prawda. Ja wypiszę część bzdur, które rzuciły mi się w oczy. O niektórych już wspomniałem, o paru zapewne zapomniałem - czemu nie ma się co dziwić, jest ich za dużo, bym sam był w stanie to ogarnąć. Zacznę od niepotrzebnego rozwoju mniej istotnych postaci, przez co nowe, istotniejsze, nie mają dla siebie czasu i miejsca. Mam tu na myśli Istredda, Dara, Stregobora, Fringillę, Cahira. Ok, dwójka na końcu potrzebowała trochę atencji, ale nie aż tyle. Ich postacie nie są aż tak istotne na tym etapie historii, w przeciwieństwie do Królów Północy, Dijkstry, Tissai która jest wpatrzona w Vilgefortza, jak szkolna cicha myszka w najlepszego Chada w liceum. Albo Voleth Meir, która została wymyślona chyba tylko dlatego, że brakowało im przeciwnika na sam koniec. W efekcie ani znane nam już postacie nie rozwinęły się za bardzo, ani te nieznane nie dostały zbyt wiele czasu antenowego. Nie wspominam o braku world-buildingu - kulturze, geografii, strukturze społecznej tego świata. Dostaliśmy jakieś tam strzępy, ale tak na dobrą sprawę nie widzimy różnicy między Nilfgaardem, a krajami północy, nie wspominając o różnorodności u ich mieszkańców. Takie klejenie za pomocą śliny. Czasem to działa, jak widzimy np. po grach Rockstara, ale trzeba się do tego przyłożyć, dopracować (tak, wiem, śmiesznie to brzmi w kontekście niedawnej afery, ale mówię o czymś zupełnie innym), a nie zrobić, popatrzeć oględnie - ok, trzyma się. Beznadziejnie bo beznadziejnie, ale nie rozpierdala się w rękach. Co prawda ledwo co stoi, trzeba się z tym delikatnie obchodzić, ale jakoś działa.

Serial jest też niespójny pod każdym względem, ale skupimy się na magii i podróżach. Gdy recenzowałem S1 i broniłem go czasem przed niesłuszną krytyką, to trudno mi było obronić magię. Wtedy zakładałem, że poprawią ten błąd w 2 sezonie, zwłaszcza po wypowiedzi Tomasza Bagińskiego, który obiecywał że wszystkie zostaną poprawione. Nadal nie wiemy na jakiej zasadzie działa magia. W książkach mieliśmy krótkie i ogólne wytłumaczenie, ale przynajmniej jakieś było. Daleko temu było do systemu mocy, jak w japońskich battle-shounenach, ale powiedzmy że był wystarczająco wyjaśniony do jego zrozumienia. A nie jest to nic trudnego - np. gdy Yennefer była w niewoli, to można było wykorzystać tę okazję do wytłumaczenia magii. Aktorka mogła się wręcz nauczyć na pamięć wszystkich fragmentów z książki, gdy Yennefer tłumaczy to Ciri. Celowo piszę wszystkich, bo parę cytatów było, przynajmniej w polskiej wersji. Na pewno byłoby to lepsze, a być może nawet i ciekawsze niż to, co dostaliśmy. Jeśli chodzi o podróże, to czułem się jak podczas ostatnich sezonów "Game of Thrones" lub... podczas grania w 3 część gry. Tam również nie czułem dystansu dzielącego poszczególne lokacje. A nie, czekajcie, w grach było to odczuwalne, jak wędrowałem bez używania znaków szybkiej podróży. W serialu Geralt przejeżdża sobie od Cintry do Kaer Morhen i innych lokacji tak, jakby dzieliło je mniej niż 100 kilometrów.

Wi13.jpg

Brak rozwoju u Ciri. Ok, w serialu zrobiono to inaczej - nie przeszkadza mi fakt, że nie dostała specjalnych ziół od Vessemira, dzięki którym wzmocniły się jej mięśnie, wyostrzyły zmysły, poprawiły inne statystyki. Powiedzmy, że można to wyjaśnić jej mocą i genami (co wg mnie mogłoby zadziałać, gdyby zrobiono to dobrze). Jednakże kompletnie nie kupuję tego, że jej trening trwał max kilka dni. Jak oni sobie kurwa wyobrażają jej walkę z Bonhartem lub innymi wojownikami? Wiedźmini potrzebowali do tego mutagenów, specjalnych prób, zmiany ich ciał, zahartowaniu ich oraz długiego i bolesnego treningu. Tutaj Ciri poćwiczyła kilka dni i zaliczyła test, który w książce zajął jej bodajże kilka tygodni. Była tam pobita, zmęczona, miała mnóstwo siniaków, a wieczorem zasypiała jak dziecko, dosłownie zmasakrowana. I już, trening zakończony. Jak Rey w "Star Wars"... A skoro mówię o Wiedźminach i ich domu, to w książce tylko kilka (no, powiedzmy max 15 - a i tak jestem przesadnie szczodry w tej kwestii) osób znało do niej dostęp. Powodów chyba nie muszę tłumaczyć. Tutaj jest to wiedza znacznie powszechniejsza. Motyw z Eskelem jak już pisałem, mógł być dobry i nie skreślam go, jak niektórzy internauci. Mimo, że Wiedźmini są silniejsi od zwykłych ludzi, to nie są Supermenami i każda walka z potworem może się dla nich źle skończyć (co wielokrotnie było wspominane w książkach - np. w opowiadaniach, jak Yennefer zajmowała się rannym Geraltem). Zwłaszcza gdy mówimy o Leszym, czyli silnym potworze. Skoro ten został ranny, to czy przypadkiem medaliony Wiedźminów nie powinny zareagować? Nie mówimy o wściekliźnie psa, dużego wilka, czy jakieś truciźnie od bazyliszka, czy innej wiwerny - Leszy to istota magiczna. W zamku jest kilkunastu Wiedźminów, dlaczego żaden z nich nie zwrócił uwagi na to, że ich kolega zachowuje się nieco inaczej niż zazwyczaj?

Chciałbym pochwalić drugi sezon od strony technicznej, ale niestety Netflix uniemożliwił mi i to. Owszem, serial wygląda ładniej - zdjęcia są ładniejsze, efekty specjalne lepsze, walki i pojedyncze sceny potrafią zrobić wrażenie (zarówno w kwestii pomysłu, jak i realizacji), generalnie widać na każdym kroku, że Netflix dał dużo większy budżet. Problemem jest jednak to, że scenografia jest zbyt plastikowa, sceny walki są zbyt krótkie, nie mamy możliwości dokładnego przyjrzenia się bez pauzy. Niektóre sekwencje są tak krótkie, że jeśli mrugniecie w nieodpowiednim momencie, to możecie za dużo przegapić. Gdyby nie te rzeczy, to myślę że naprawdę mógłbym pochwalić serial. Walka Wiedźminów w finale, walka z Leszym, Myriapod masakrujący wcześniej wspomnianego potwora, pojedynek z Bruxą, walka z braćmi - wszystko to wyglądało naprawdę ładnie, zwłaszcza gdy widzimy znaki łowców potworów i magię. Dla porównania - pierwszy sezon co prawda wyglądał gorzej, ale wszystko było lepiej widoczne. Czuliśmy ciężar potworów, mogliśmy im się dokładnie przyjrzeć, tak samo ciosom Geralta. Tutaj wszystko dzieje się zbyt szybko i co z tego, że wygląda to lepiej, jak mamy dużo mniej frajdy? Niemniej, wyszło im to lepiej niż scenariusz i linie dialogowe.

Wi14.jpg

W kwestii Elfów jestem rozczarowany, ale patrząc na to, jak spieprzono inne wątki, to w sumie nie ma tragedii. Co nie oznacza, że jest dobrze Pojedyncze sceny były spoko i zrobiły na mnie wrażenie - np. poruszanie się kanałami, bo chodzenie po ulicy mogło się dla nich źle skończyć. Albo zmuszenie jednego z nich do defekacji na ulicy, czy wyzwiska względem nich. Być może lepiej bym je ocenił, gdyby nie to, że to był jeden z najnudniejszych wątków w tym sezonie. Dużo lepsze wrażenie zrobiła na mnie książkowa wersja - polityka imperium względem nich nie była nudna, można było lepiej odczuć że są jedynie pionkiem w grze i Nilfgaard ich wykorzystuje. Niby to samo było w serialu, ale jak zwykle, zostało to przedstawione w mdły sposób. Netflix uwielbia pokazywać często w płytki sposób (aczkolwiek zdarzają im się przebłyski w niektórych serialach), czemu rasizm jest zły - rzecz jasna zgadzam się z tym, ale... Sapkowski zrobił to o wiele lepiej (a jednocześnie uczciwiej, bo przedstawił obie strony medalu, a nie tylko wersję Elfów). Jestem zdziwiony, że progresywny Netflix nie wykorzystał tej okazji, mając w dłoni idealny materiał. Mogę ich naprawdę pochwalić tylko za dwie sceny - 1 jak Scoia'tael pojmało Yennefer i Fringillę (przez krótką chwilę poczułem czemu ludzie tak bardzo się ich bali, a Emhyr chętnie korzystał z ich usług), 2 jak Francesca Findabair zemściła się za zabójstwo jej niemowlaka. Nie pamiętam czy tak było w książce, ale "podobało mi się" jak zrealizowano jej zemstę. Pomysł skojarzył mi się z wymordowaniem dzieci, jak w filmie animowanym "Książę Egiptu" z 1998. Pod względem realizacji również było dobrze - można było poczuć jej gniew, scena miała mocny klimat i byłem przez krótką chwilę wstrząśnięty okrucieństwem Elfów... Przez krótką chwilę, bo potem przypomniałem sobie jak słaby jest ten sezon.

Jeśli chodzi o nawiązania do książek, to jeden z internautów świetnie je podsumował - pełnią one rolę fanserwisu. Są to krótkie momenty, w których poczułem namiastkę uniwersum Sapkowskiego. Momenty odejścia od idiotycznych pomysłów Netflixa lub fatalnym wykorzystaniem rzeczy, o których autor czasem krótko wspomniał i gdybyśmy je przeczytali zbyt szybko lub pobieżnie, to moglibyśmy o nich zapomnieć. Nie wiem, jak to wyjaśnić - podobnie pisze np. Yoshiki Tanaka w "Legend of Galactic Heroes", gdzie wiele informacji dostajemy w krótkiej, treściwej i dobrze streszczonej formie. No i to tyle. "Miło" że były, ale spodziewałem się, że będzie ich więcej. Żeby jednak nie było, że narzekam - podoba mi się to, że współpracują z CDPR. Widać różnicę między 1, a 2 sezonem - mamy więcej rzeczy (chodzi mi o elementy scenografii, ubrania, przedmioty), które mogliśmy ujrzeć w 3 cześć gry. Co prawda nie sprawia to, że serial jest lepszy (ani że jego "plastikowość" jest mniej widoczna), ale przynajmniej możemy popatrzeć na znajome elementy.

Jak widzicie, nie jestem książkowym purystą i rozumiem, że przy adaptacji czasem trzeba dokonać zmian (z czym część z Was zapewne się nie zgodzi). Czy to z powodu ograniczonego budżetu (lub innych czynników), czy kaprysu showrunnera. Mało tego, kompletnie nie zgadzam z niektórymi argumentami moich kumpli, którzy również lubią te książki i gry. Nie denerwują mnie zmiany koloru skóry i płci (no chyba, że mówimy o postaciach historycznych, ale to nie dotyczy tego tytułu lub zmian w przypadku głównych bohaterów, czy bohaterek). Denerwuje mnie natomiast to, że Netflix spłyca większość wątków oraz nie oferuje nic sensownego w miejscu rzeczy, które zmienił. Na pewno nie napiszę drugiej recenzji ani szczegółowego porównania z książkami. Denerwuje mnie to, że wiele treści można było wyrzucić do kosza - nie poprawiłoby to co prawda jakości serialu, ale na pewno oglądałoby się go szybciej i przyjemniej. Mam tu na myśli przede wszystkim głupie dialogi, beznadziejnie napisany scenariusz i dłużyzny. Ten sezon to taka marność dla osoby znającej materiał źródłowy, że aż mi się nie chce go oglądać po raz drugi. Może przed premierą trzeciego go sobie odświeżę i wtedy coś napiszę. Pomijam tu tekst uzupełniający tę recenzję, bo taki suplement być może się pojawi, jak nie wspomnę o niektórych rzeczach. "Blood Origin" nawet nie tknę, a 3 sezon może obejrzę, choć będę się starał nie nabijać im oglądalności. Jeśli to ma być konkurencja wobec "Game of Thrones", to eee... Jest chyba jeszcze gorzej niż w gównianym ostatnim sezonie, co nie jest zbyt dobrą rekomendacją xD. Patrząc bez emocji, daję 6/10, może plusik który niechętnie dodaję, za efekty specjalne. Patrząc z emocjami - 4/10.

~~~ embed:witcher/comments/rjd3be/fuck_it_i_decided_to_compile_a_list_of_every/?utm_source=share&utm_medium=ios_app&utm_name=iossmf reddit metadata:fHdpdGNoZXJ8aHR0cHM6Ly93d3cucmVkZGl0LmNvbS9yL3dpdGNoZXIvY29tbWVudHMvcmpkM2JlL2Z1Y2tfaXRfaV9kZWNpZGVkX3RvX2NvbXBpbGVfYV9saXN0X29mX2V2ZXJ5Lz91dG1fc291cmNlPXNoYXJlJnV0bV9tZWRpdW09aW9zX2FwcCZ1dG1fbmFtZT1pb3NzbWZ8 ~~~

Sort:  

Congratulations @herosik! You have completed the following achievement on the Hive blockchain and have been rewarded with new badge(s):

You have been a buzzy bee and published a post every day of the week.

You can view your badges on your board and compare yourself to others in the Ranking
If you no longer want to receive notifications, reply to this comment with the word STOP

Check out the last post from @hivebuzz:

Christmas Challenge - 1000 Hive Power Delegation Winner
Merry Christmas - Challenge Feedback - Win a 1000 HP delegation
Support the HiveBuzz project. Vote for our proposal!