Budzisz wspomnienia :) U mojej babci był piec z dużą blachą do gotowania. Jak robiła makaron, to odkrawała paski ciasta i wrzucała na blachę. Lubiłam patrzeć, jak robią się na nim bąble :) Jedliśmy prosto z pieca, bez dodatków... mniam!
Budzisz wspomnienia :) U mojej babci był piec z dużą blachą do gotowania. Jak robiła makaron, to odkrawała paski ciasta i wrzucała na blachę. Lubiłam patrzeć, jak robią się na nim bąble :) Jedliśmy prosto z pieca, bez dodatków... mniam!
I Ty też. :) Pamiętam krojenie makaronu nożem. Babcia nie za bardzo lubiła taką wytwórczość, więc częściej były u niej kluski lane albo kładzione. Mama zawsze robiła do niedzielnego rosołu. A potem nadeszły czasy takich małych maszynek przykręcanych do krawędzi stołu. Moim zadaniem było kręcenie, mama wkładała pasy ciasta i odbierała wychodzące niteczki. Ciekawe, czy ma jeszcze tę maszynkę? :)
NAJLEPSZE!!!