Dzika świnia z kolan wstanięta Artur Wojciechowski z Pixabay
Jak już poprzednio wspomniałem, stałem się ofiarą dwóch, zderzających się we mnie (niczym lewica z prawicą) we mnie prądów. Ten pierwszy ciągnie mnie za rękaw w kierunku bezpiecznej emocjonalnie nirwany, do której małostkowe konflikty i wzajemne pretensje (niczym dziecinne przepychanki polityków w piaskownicy, okładający się łopatkami w imię jakichś głupot), nie mają wstępu. Powinniśmy rozumieć, że ludzie nie życzą sobie bycia pouczanymi, szczególnie przez nawiedzonych proroków w wyświechtanych trampkach, ponieważ nawet najprawdziwsza prawda, aby być akceptowana musi być wynikiem indywidualnego doświadczenia.
Dowodem tego twierdzenia może być powszechna niechęć uczniów, granicząca z nienawiścią (jak w moim przypadku) do terroryzujących ich nauczycieli, księży, a nawet narzucanych często swoje “autorytety” rodziców. Moim zdaniem, za część nieuświadomionych traum towarzyszących niektórym do końca życia, jest przemoc (indoktrynacja) począwszy jeszcze od od przedszkola. Mam tu na myśli stosowanie brutalnego programowania (często w towarzystwie podniesionego głosu i wydawania rozkazów) w miejsce mądrej edukacji.
Pamiętam swoje udręki w pierwszej klasie, kiedy to rodzice zapisali mnie na dodatkowe zajecia z języka francuskiego. Po kilku miesiącach treningu tej samej mantry “żesłi tułe ile ele ilsą elsą” rodzice się poddali, a ja wyniosłem z tego jedyne, dobrze opanowane zdanie “żemżuły otenis” którego nigdy nie miałem możliwości zastosować w praktyce, i upragnioną wolność. Zamiast grać z chłopakami scyzorykiem w pikuta i robić za pawiana na trzepaku, mój niewinny umysł był bezsensownie torturowany mało przydatną wiedzą. Jest to często powód mojego rozdrażnienia, dostrzegając cierpienie nie tylko ludzi, powodowane ograniczeniami (czytaj głupotą).
Ciała tzw. pedagogiczne, mają za zadanie wtłoczyć do młodych mózgów wiedzę, niby szalony naukowiec przy pomocy pompki do roweru i wężyka zakończonego igłą, wprowadzaną przez ciemiączko. Podobne metody muszą się spotkać z agresywną reakcją torturowanej ofiary. Jako jedna z nich jestem tego procederu świadectwem, ponieważ od szkoły podstawowej aż do ukończenia studiów (czasy socjalistyczne) nie kojarzę abym kiedyś nauczył się czegoś pożytecznego. Aby zdać egzamin, np. dotyczący zjawisk elektromagnetycznych w trakcjach przesyłowych, musiałem się nauczyć na pamięć wszystkich wykładów (około 30), aby je później odtworzyć na papierze z wszystkimi tymi całkami i wyprowadzaniem wzorów dotyczących zagadnienia. Bez zrozumienia oczywiście. Za trzecim podejściem egzamin został zdany, a na trzeci dzień PYK… - i cała ta wiedza poszła się bujać w kosmos. Organizm się broni przed zbytecznymi bajtami zajmującymi cenną przestrzeń. Zapomnienie takich sytuacji nie rozwiązuje problemu, ponieważ nieuświadomione traumy okupujące podświadomość nie zamierzają opuścić swojego nosiciela.
Z drugiej strony, blokowanie w sobie czegoś, co może w sprzyjających okolicznościach zainspirować innych do zadawania sensownych pytań, i samodzielnego poszukiwania na nie odpowiedzi, mogłoby mieć znamiona egoizmu i dumnego samolubstwa. I tak źle, i tak niedobrze. Synonimem tych rozterek pomiędzy dwoma “ trampuś - nie idź tą drogą” jest mój stan intensywnych dywagacji, które wnikliwy czytelnik może znaleźć w wyrazie tej twarzy z inteligentnym błyskiem w oku.
Uciekać czy atakować? Iva Balk z Pixabay
Nic więc dziwnego, że osoby które doświadczyły lub doświadczają na sobie jakiejś formy przemocy, nawet w przypadku dobrych intencji chcącego pomóc, przybierają taką postawę.
Ta akurat świnka, chyba wpadła w jakieś sidło. Cudza pomoc nie zawsze spotyka się ze zrozumieniem. Podobnie jak próba uwolnienia dzika z pułapki bez wcześniejszego uśpienia, a w polskich realiach nawet zastrzelenia i pożarcia, podobnie ja muszę zachować umiar w publikowaniu niektórych, kontrowersyjnych, wywołujących destrukcyjne emocje materiałach. Aczkolwiek cennych merytorycznie. Zawsze to powtarzam – niekontrolowane emocje są jak zadymione okulary, niepozwalające dojrzeć prawdę. Ale niektórzy tak mają i wolą nie wiedzieć jako, że wiąże się się to z wysiłkiem myślenia.
To spojrzenie przypomina mi kogoś z PE sipa z Pixabay
Milczenie w chwilach rozterki - odezwać się i nawrócić czy w milczeniu zaakceptować czyjeś marnowanie czasu i zdrowia zaprawde jest złotem. Ja czesto miewam taki dylemat kiedy mam okazję trenować z innymi ludźmi i widzę jak wykonując tak proste ćwiczenie jak podciąganie nachwytem na drążku robią sobie krzywdę i miast rozwijać właściwe grupy mięśni fundują sobie stany zapalne i kontuzje. Raz jedyny w dobrej wierze odezwałem się tłumacząc komuś, że marnuje sobie czas i zdrowie oraz w jaki sposób mógłby poprawić swoją "technikę" tak aby bezpiecznie i efektywnie wykorzystać olbrzymi potencjał tego ćwiczenia. Reakcją było zdziwienie i wrogość... Wyleczyłem się z pomagania na siłowni, milczę i robię swoje bijąc w myślach gromko brawo pewnemu francuskiemu dyplomacie. To Charles-Maurice de Talleyrand, który powiedział: Strzeż się swych pierwszych odruchów – zwykle są szlachetne. Milczenie zaprawdę jest złotem a dystans do ludzi i rzeczywistości prawdziwym skarbem.
Zgadza się, wyciąganie za uszy jest dobrem, gdy chodzi o ratowanie życia. Nawet niewinna rozmowa z sympatycznym dzieciakiem może skutkować rzutem tomahawka w trzecie oko przez przezornego rodzica. I jak tu praktykować szlachetną bezinteresowność? Pozostaje izolacja w wyłączonej lodówce i praktyka medytacyjna.
Congratulations @trampmad! You have completed the following achievement on the Steem blockchain and have been rewarded with new badge(s) :
You can view your badges on your Steem Board and compare to others on the Steem Ranking
If you no longer want to receive notifications, reply to this comment with the word
STOP