Premiera „Avengers” zmieniła bardzo dużo, jeśli chodzi o produkcje z super-herosami. Po pierwsze, mogliśmy zobaczyć na własne oczy, że wysokobudżetowe, kinowe crossovery mogą przynieść całą górę zysków, co nie było takie oczywiste w tamtym czasie. Po drugie, co wiąże się z punktem poprzednim, był to pierwszy film, który wywołał tak silny efekt zachwytu wśród widzów oraz otworzył z impetem drzwi na kolejne, jeszcze egzotyczniejsze produkcje. Gdyby było inaczej, to „Strażnicy Galaktyki” prawdopodobnie do dziś byliby mało rozpoznawalnymi randomami, a o filmowym Ant-Manie, czy Czarnej Panterze moglibyśmy raczej co najwyżej pomarzyć. No i po trzecie, wydaje mi się, że ten “crossover” jeszcze bardziej pobudził nasze apetyty na kolejne produkcje. Przypomnijcie sobie reakcje większości ludzi lata temu, jak ludzie reagowali na pierwsze zapowiedzi “Strażników Galaktyki” chociażby. Można krytykować twórców za parę rzeczy, ale trudno im odmówić tego, iż rozwijają się z każdym kolejnym filmem, jak również skutecznie uczą się na swoich błędach.
Moja początkowa niechęć do tych filmów, zamieniła się w niegasnącą potrzebę poznawania kolejnych odcinków tego wysokobudżetowego serialu. Gdy po raz pierwszy szedłem do kina na twór Marvela, to zrzędziłem mojemu kumplowi i narzekałem na beznadziejnego Thora i resztę obrazów z tego uniwersum. Dziś naprawdę trudno mi narzekać na robotę, którą odwala Kevin Feige i reszta twórców MCU, bo bardzo solidnie opanowali to rzemiosło. Co prawda czasem razi ich kurczowe trzymanie konkretnej grupy wiekowej, ale i tu starają się tak umilić seans dla nieco starszych widzów, by ci nie czuli się zbyt staro oglądając kolejne odcinki serialu MCU.
Początek „Drugiej Fazy” nie był moim zdaniem zbyt dobry. Nie podzielam ogólnych zachwytów nad „Captain America: The Winter Soldier". Myślę że jest nieco przecenianym filmem. Co prawda bawiłem się przy nim całkiem dobrze i nie mam mu nic specjalnego do zarzucenia, ale z drugiej strony nie wspominam go zbyt często. Ot obejrzałem i zapomniałem, jak wiele “tylko” dobrych filmów, czy anime. Może zmienię zdanie przy ewentualnym ponownym seansie. „Thor: Mroczny Świat” jest dla mnie kupą gnoju, jeszcze większą niż „Batman vs Superman”. Do dziś jej nie obejrzałem i nie zamierzam. „Iron Man 3” to z kolei taki sobie film z beznadziejnym Mandarynem (shame on you) i Złolem, który uciekł z drużyny „Fantastic Four”. Swoją drogą, to prawda że dali takiego, a nie innego Villiana, by lepiej sprzedały się zabawki? Kiedyś czytałem o tym w lokalnej gazecie, jak mieszkałem w UK.
Nieco bardziej spodobał mi się sequel "Mścicieli", ale to też bez specjalnego szału. Dało się w nim odczuć konflikt, pomiędzy studiem, a reżyserem, w kwestii ostatecznej wizji produktu. Skutkiem tego było pierwsze i chyba póki co jedyne, tak poważne potknięcie ze strony "Disneya". Nie zmarnowałem przy nim czasu, ale nie była to też rozrywka, która dałaby mi zabawę na więcej niż 1 raz. W przeciwieństwie do "Strażników Galaktyki", których po prostu uwielbiam, nie wiem którą bardziej. Na pewno bardziej cenię pierwszą, która była kolejnym krokiem naprzód po "Avengers". Nie dziwię się, że zatrudnili Jamesa Gunna na osobę zarządzającą kosmosem w MCU. Wielu wątpiło w sukces tego filmu, a okazało się że pokochaliśmy tę drużynę, a gadający Szop i humanoidalne Drzewo mogą przywieść “Disneyowi” kolejne ciężarówki wypchane po brzegi hajsem. Warto też wspomnieć o "Ant-manie". Nie jest to jakiś szczególna produkcja, ot obraz na dużo mniejszą skalę. Fajnie nakręcona odskocznia od tych wszystkich poważniejszych klimatów.
Trzecia faza jest moją ulubioną. Uwielbiam "Civil War" i gdy oglądałem ten film po raz pierwszy, to podniecałem się jak małe dziecko na widok ulubionej bajki. Dobrze wyciągnęli esencję z materiału źródłowego i przenieśli ją na duży ekran. Nie uważam, by zarzut dotyczący konieczności znajomości reszty “odcinków” był zasadny. Wiem, to nie ta skala, ale taki zarzut przy serialach, czy anime byłby trochę absurdalny. Jest coś takiego, jak opis filmu i w każdym kinie są broszurki, które uświadomią nas w tym, że to kolejna część cyklu albo o czym to z grubsza jest. Nie przeszkadza mi (przynajmniej póki co) niespotykana “serialowatość" tego kinowego uniwersum. Wręcz przeciwnie, całe życie czekałem, aż ktoś w tak dobry sposób będzie adaptował komiksy z dobrze znanymi mi postaciami. Nie lubię politycznych działań Disneya, ale tak długo jak nie będą wciskać swoich lewicowych ideałów do swoich produkcji, tak długo nie mam serca by się ich o coś czepiać.
"Doctor Strange" z kolei to typowy film ze stajni Marvela, jakich wiele. Raczej już go nie obejrzę, bo jest to skrajnie bezpieczny film, aczkolwiek lubię sobie obczaić niektóre fragmenty. Było nie było, Doktorek robi mega wrażenie, jeśli chodzi o efekty specjalne. Nieco bardziej przypadł mi do gustu "Spiderman: Homecoming". Klimat nieco zbliżony do "Ant-mana", ale nastawiony bardziej na nastoletnią publiczność, co mi bynajmniej nie przeszkadzało w trakcie seansu. Bardzo przypadł mi do gustu Villian. Michael Keaton świetnie wykreował jednego z najlepszych Złoli w MCU.
Trzecia część przygód Thora, była dla mnie bardzo pozytywnym zaskoczeniem. Nie cierpię poprzednich, a na tej bawiłem się prawie tak samo dobrze, co na "Strażnikach Galaktyki". Mój jedyny zawód to nadmierne śmieszkowanie. Spodziewałem się ograniczą nieco żarciki i nadadzą temu więcej powagi. Nie przeszkadza mi nadmiar humoru, broń Boże. Chodzi mi o za mało dramatyzmu, w było nie było, dość mocnych scenach. Reżyser Ragnaroka świetnie przedstawił relację pomiędzy Gromowładnym, a Hulkiem. No i w końcu polubiłem Lokiego, który świetnie się sprawia jako antybohater.
Kontynuacja "Strażników Galaktyki", jest typowym sequelem na zasadzie "dwa razy więcej i mocniej, tego co kochacie". Tak długo, jak dostaję dobrze wykonany produkt, tak długo nie mam specjalnych powodów do narzekań. Tak jest i w tym przypadku, Gunn co prawda nie wymyślił nic nowego, jak w przypadku poprzedniej części, ale ja tego od niego bynajmniej nie oczekiwałem. Zakochałem się w jego filmach, jak w pierwszej trylogii "Star Wars". To jest dla mnie prawdziwa kontynuacja pierwszej trylogii, nie prequele, nie trylogia autorstwa studia z Myszką Miki, a “Strażnicy Galaktyki”. Czuć w nim duszę kreatywnego twórcy, co sobie cenię. Mam nadzieję, że trzecia część będzie równie udana.
Nie widziałem "Czarnej Pantery" z różnych powodów. Bynajmniej nie z tych politycznych, po prostu recenzje nie były dla mnie na tyle zachęcające, by pójść do kina, a miałem za dużo wydatków w ostatnim czasie. Raczej nie przeszkodzi mi to w zrozumieniu kolejnej części "Avengersów". Słucham w miarę regularnie, chłopaków z "Comics Weekly", więc wydaje mi się, że ta wiedza mi wystarczy.
Jeśli chodzi o nadchodzący film Marvela, to nie chcę się nastawiać na kolejny hit, jak w przypadku pierwszej części "Avengersów". Film jest wymagający, a stawka dość duża i nie wykluczam że twórcy mogą zaliczyć wpadkę w postaci kolejnego “Czasu Ultrona”. Można się śmiać, że produkcje ze świata MCU są zawsze takie same, nie różnią się za bardzo od siebie, że każdy jest trailerem następnego itd. Zdaję sobie sprawę, że jest to po prostu dobra rozrywka, która pełni rolę lepszego fast-fooda, ale nawet z takiego jedzenia można uczynić smaczne jedzenie na poziomie. Jeżeli Disneyowi, braciom Russo i Feigiemu znowu uda się stworzyć kolejny przełomowy obraz, to będę pełen podziwu. Mam nadzieję, że Wy również.
!BEER
dziękuję :)!
View or trade
BEER
.BEER
Hey @herosik, here is a little bit of from @nicniezgrublem for you. Enjoy it!