Chyba nie warto tłumaczyć się z kilkunastotygodniowej nieobecności (ani przepraszać za brak możdżerowej listy osobistej - próbowałam ją sklecić, ale to zbyt chandrogenne). Za wymówkę niech wystarczą papierkowe batalie z dziekanatem, nowe studia, kończenie starych, no i zastępnik żeglarstwa na sezon jesienno-zimowy, czyli wspin (za poniższe pomieszanie pojęć, co bardziej zorientowanych, serdecznie przepraszam).
Nie wiem dlaczego dopiero teraz, na stare lata, podjęłam rękawicę. Za dzieciaka szłoby dużo łatwiej - żadnych barier czy lęków wysokości, każdy płot, gałąź czy dach w końcu i tak były moje. Teraz bouldering (bo tak się chyba nazywają wizyty na panelu w ramach sekcji wspinaczkowej XD) realizuje rolę terapii ekspozycyjnej. Odkryłam, że jednak bezwładne spadanie z kilku metrów, czy prawdopodobieństwo wybicia zęba przy rzucaniu się na chwyt, jednak odrobinę mnie niepokoją. Chciałam się więc podzielić spostrzeżeniami po miesiącu regularnych treningów, a przede wszystkim tym, czego nie wzięłam pod uwagę.
Kiedy dane mi było podglądać wspinających się ludzi (wychodzi na to, że wszyscy byli sprawnymi wspinaczami, teraz to wiem) wyglądało to całkowicie bezwysiłkowo, mniej więcej jak wychodzenie po drabinie. Jest chwyt, łapiesz, pokonujesz - żaden problem. Do momentu aż pierwszy raz sama nie spróbowałam na Bronxie (polecam serdecznie - czyste, pięknie pachnące miejsce na bronowickim wygwizdowie, gdzie przy okazji można coś wszamać, i od razu po zejściu zadbać o ręce - tak, obok dystrybutora z mydłem wisi taki z kremem do rąk <3). I przestało być łatwo. Okazuje się, że wisząc na ścianie widać znacznie mniej niż z dołu. Chwyty się chowają, a odległości między nimi wydają się nie do pokonania. Po godzinie z hakiem (naturalnie z odpoczynkami po każdym podejściu do nowej drogi) człowiek ma dosyć - buty (i tak nie trzy rozmiary mniejsze, co jest częstą praktyką wśród wspinaczy) uciskają, fundując obtarcia, przedramiona palą, tracąc moc, a dłonie pokrywają się odciskami (zdarzają się nawet takie na środku małego palca XD). Patrząc wstecz, zabawne wydawało mi się moje uprzedzenie do florystyki, a konkretniej do obierania łodyg z liści, co po krótkim czasie dawało efekt rąk Wokulskiego. Cóż, tego przy wspinaniu nie brałam pod uwagę. Podobno nie da się z tym nic zrobić, poza zaakceptowaniem faktu, że do delikatnych, wielkomiejskich dłoni pewnie nie będzie powrotu. Pozostaje przyzwyczajenie się do potencjalnego rozrostu palców, na objętość parówek bobasków. XD
Wielkomiejsko-inteligencka delikatura, stan wyjściowy i bezpowrotny. R.I.P.
Idąc tropem estetycznej próżności, warto również wspomnieć o kilku następnych godzinach spędzonych na Bronxie, które poświęciłam na wnikliwe śledzenie poniższych pleców, i reszty. XD Nie aspiruję do takich, aczkolwiek po uchwyconej sylwetce łatwo się domyślić, że wspinaczka sportowa ma niewątpliwie charakter ogólnorozwojowy. I to akurat mnie przekonuje, bo wydawało mi się, że po garach dostają przede wszystkim górne partie, prowadząc do fenomenu sękatych łap. Zasadniczo, w moim początkującym przypadku, tak właśnie jest. Zwykle intuicyjnie, świeży człowiek na ścianie, wykorzystuje przede wszystkim bica, praca nóg czy mięśni brzucha to już bardziej zaawansowane kwestie, których trzeba się nauczyć. Na (prawie konspiracyjnym XD) nagraniu, poza zjawiskiem alkopinizmu (zainteresowanych odsyłam do słownika https://sakwa.org.pl/slownik/), zaobserwować można społeczny wymiar wspinania. W terenie potrzebujemy partnera na drugi koniec liny, a na panelu grupy wsparcia - podpowiadającej, kibicującej i łapiącej na ewentualnym oszustwie. ;)
Niemniej jednak, zachęcam, wspinanie daje sporo satysfakcji - polecam jednak bezwzględnie rozciągnąć przedramiona od razu po treningu, zwłaszcza jeśli musicie później szybko notować na wykładzie, bez tego kaplica. No i zrezygnowałabym z czarnej odzieży, chyba, że lubicie wyglądać jak córka młynarza - mimo zakazu używania sypkiej magnezji, zwykle wszędzie lata biały pył.
Oczywiście, w swojej zaawansowanej, statecznej starości, nie wpadłabym sama na tak straceńczą formę aktywności, dlatego w tym miejscu kieruję podziękowania dla młodszego duchem - @grigorijj, który jest sprawcą całego zamieszania.
P.S. Gdyby ktokolwiek miał ochotę skoczyć rekreacyjnie na panel, ale samodzielne pierwsze koty za płoty go przerastają, to z tego miejsca, polecam się w roli towarzysza odciskowej niedoli! Udanego weekendu! ;)
@tipu curate 5
Przez pół roku chodziłem dna ściankę, całkiem dobrze to wspominam. Witam ponownie na HIVE ;)
Upvoted 👌 (Mana: 0/90) Liquid rewards.
Mam nadzieję.;) Dobra zabawa, mimo że z początku trochę boli. Dzięki i miłego wieczoru! :)
Your content has been voted as a part of Encouragement program. Keep up the good work!
Use Ecency daily to boost your growth on platform!
Support Ecency
Vote for new Proposal
Delegate HP and earn more
Congratulations @raptusiewicz! You have completed the following achievement on the Hive blockchain and have been rewarded with new badge(s):
Your next target is to reach 20 posts.
Your next target is to reach 600 upvotes.
You can view your badges on your board and compare yourself to others in the Ranking
If you no longer want to receive notifications, reply to this comment with the word
STOP
To support your work, I also upvoted your post!
Check out the last post from @hivebuzz:
"Odkryłam, że jednak bezwładne spadanie z kilku metrów, czy prawdopodobieństwo wybicia zęba przy rzucaniu się na chwyt, jednak odrobinę mnie niepokoją."
<3 <3 <3
Gdy byłem na wakacjach nad morzem stała sobie ścianka do wspinaczki. nie zastanawiając się długo wszedłem na nią. Dopiero po chwili zorientowałem się jak duży mam lęk wysokości. :D