Uwielbiałem pić sam, tylko ja, alkohol i muzyka, nie potrzebowałem do tego towarzystwa jak chciałem akurat z kimś pogadać to dzwoniłem.
You are viewing a single comment's thread from:
Uwielbiałem pić sam, tylko ja, alkohol i muzyka, nie potrzebowałem do tego towarzystwa jak chciałem akurat z kimś pogadać to dzwoniłem.
Tak też bywa. Ile ludzi tyle modeli picia...w ogóle nie wydając opinii czy w twoim przypadku mówimy o alkoholizmie czy nie:) Pozdrawiam
Potrafiłem nieźle zaciągnąć, nic mnie nie interesowało, tylko musiał być alkohol. Ciężko było się zatrzymać, jak tylko się budziłem musiałem coś przybić, bo nie mogłem funkcjonować, a po paru głębszych wszystko zaczynało się od nowa, totalna faza. Nie chodzenie do pracy. Ale niestety a może stety, zdrowie już nie te, dlatego odstawiłem całkowicie alkohol, po ostatnim chlaniu tydzień do siebie dochodziłem, 5 dni nic nie spałem, tylko kibel i kojo co zjadłem,wypiłem to oddałem. Najgorszy mój kac w życiu, a parę ich przeżyłem. Nie chcę się licytować kto jest większym alkoholikiem, ale swoje przeżyłem i rozumiem innych, nigdy nie żałuję paru groszy jak ktoś mnie zaczepi a widzę że aż cały tańczy, wiem co to jest, zawsze pomogę.
Nie wiem brachu na jakim etapie w procesie zdrowienia jesteś jeśli w ogóle. Niestety to jest właśnie najgorsze i bardzo bolesne czyli zespół odstawienia szczególnie po kilku dniach picia, najczęściej oczywiście jak piszesz organizm decyduje za nas.Po prostu więcej nie przyjmuje. Trzęsienie się zewnętrzne i wewnętrzne, niemożność skupienia myśli, bóle szczególnie organów wewnętrznych, wymioty, dławienie, rozwolnienie, brak apetytu albo niemożność przełknięcia czegokolwiek. Do tego wszystkie aspekty psychiczne, wtedy pojawiają sie myśli okrutne, czarne, złe...Najczęściej jest tak właśnie że jedynym lekarstwem jest klin, a po klinie idzie znów fala i znów po chwili jest fajnie, błogo, lepiej...a potem znów od nowa. Niestety albo właśnie stety jedyną szansą na przerwanie picia, ciągu jest całkowite wytrzeźwienie, przezwyciężenie bólu...Dopiero wtedy można zacząć myśleć o jakimkolwiek zaprzestaniu choć oczywiście skutki takiego ciągu ciągną się nieraz kilka tygodni a nawet dłużej. Życzę ci jak najlepiej, dużo siły i nadziei. Jak masz ochotę odezwij się czasem..:) Zawsze warto:) Pozdrawiam.
Zgadza się warto o tym mówić, ja się tego nie wstydzę, po prostu miałem za co to piłem bo mi się podobało. Nie chleję już od 2012 roku jak mnie karetka zabrała z pracy za mało alkoholu zabrałem ze sobą, za szybko chciałem odstawić. Miałem po jakimś roku znowu tydzień chlania myślałem że się naprawiłem wypiję raz i starczy, ale nie stety strzelił tydzień czy dłużej. Wiem co to bul i jak wszystko telepie, lęki te sprawy, coś strasznego, dlatego zawsze płynąłem wypiłem coś i wszystko się uspokoiło było dobrze, najgorsze że jak chlałem np. tydzień to nic nie jadłem zero apetytu, tylko płyny. Od 2012 roku miałem parę wpadek, ale zawsze wychodziłem z tego na prostą. Teraz od 1,5 roku nie miałem alkoholu w ustach, i jak na razie nie potrzebuję, choć nie raz przez głowę mi przeszło żeby coś wypić, ale ja już chyba swoje wypiłem, po prostu się boję że umrę po którymś tam ciągu i to chyba ten strach mnie powstrzymuje przed piciem. Mogę sobie pozwolić na piwko co jakiś czas ale nie chcę, nie smakuje mi tak jak pierwszy kieliszek, gorzej by było po trzecim lub czwartym, dlatego jak na razie mam problem z głowy.
Ps. Jeśli ty chcesz o tym pogadać pisz śmiało, swój swojego zrozumie.
jutro odpiszę bo dziś już późno :)Pozdrawiam
Ok. spoko bez pośpiechu.
Wiesz, nie dziwię się że masz w pamięci jeszcze strach ; bo to jest przerażające uczucie. Ale mimo wszystko chyba nie jest to dobra podstawa do pracy nad trzeźwością. Ja zawsze powtarzam,że do tej pory nie wymyślono jeszcze lepszej formy trzeźwienia niż grupa AA, nie wiem czy uczęszczasz ale jeśli nie to spróbuj się zainteresować. Co do nie jedzenia to w trakcie ciągu to niestety wiem o czym mówisz, miałem dokładnie tak samo. Nic nie chciało przejść. Były okresy już te ostatnie że po piciu dochodziłem do siebie 3 dni...a i po tych trzech miałem jeszcze długo miękkie nogi i szlajałem się z kacem moralnym, poczuciem winy i dołem. Natłok myśli, chęć wyrwania się i beznadzieja, wtedy było dobrze jak pojawiała się jakaś praca. Kiedyś, chyba po pierwszej terapii, nie piłem chyba przez 1,5 roku...a potem nawet nie pamiętam dnia kiedy znów zacząłem. Jak nie chcesz znów zacząć pić to nie siłuj się ze sobą czy piwko czy kieliszeczek. Pamiętaj w naszym wypadku kolejny, pierwszy kieliszek może prowadzić wprost do trumny. Zainteresuj się AA mówię ci, to może ci sporo pomóc. :) Pozdrawiam