Morze Liguryjskie
Część trzecia. Ravenna
Wspaniale było oglądać coś tak prawdziwego, niosącego za sobą wartość historyczną i artystyczną. Ravenna była olśnieniem. Niezwykłym doznaniem. Epifanią. Jakby jakaś zasłona świata niewidzialnego została delikatnie poruszona i przez krótką chwilę pozwoliła mi dostrzec… tak - Niebo. Chciałam zobaczyć to miejsce odkąd o nim pierwszy raz usłyszałam. Nie zawiodłam się.
Cisza, spokój. Odgłos mówionych po włosku modlitw. Nigdy nie sądziłam, że sztuka bizantyńska może być tak barokowa. Każdy centymetr kwadratowy tych świątyń został zakomponowany. Dekoracyjność tych form tak spójnie łączy się z symboliką ukazywanych przedmiotów czy postaci. Żaden malarski realizm nie mógłby oddać tego mistycyzmu, który niesie ze sobą sztuka mozaiki. San Vitale i katedra w Padwie wprowadzają mnie w świat duchowy. Rozedrganie pikseli budujących przedstawienia, wzmaga uczucie zetknięcia z czymś nadprzyrodzonym. Nie jest to świat naszej ziemskiej rzeczywistości. To coś więcej.
Patrząc na to świetliste dzieło nachodzi mnie refleksja. Jak wiele skupienia, cierpliwości i umiejętności jest w tej sztuce. Uczę się ją odbierać. Odbierać w taki sposób, aby odkryć ten pierwiastek duchowy. To jest niesamowite, że ta tajemnica zgłębiana, rodzi kolejną tajemnicę. Z dobrym malarstwem jest podobnie. Jeden obraz oglądany w pewnych odstępach czasu odbieramy inaczej. Jak czytana przez nas w dzieciństwie książka, wypełniana naszym doświadczeniem i czytana po raz wtóry, staje się coraz grubsza o nasze własne przemyślenia. Jozeph Ratzinger w książce „Duch liturgii” napisał: „Obraz Chrystusa i obrazy świętych nie są fotografiami. Ich istota polega na wyprowadzeniu poza to, co daje się stwierdzić w sposób czysto materialny: polega na obudzeniu wewnętrznych, duchowych zmysłów i nauczaniu nowego spojrzenia, które w widzialnym dostrzega niewidzialne.”
Co jest dla mnie zaskoczeniem? To, że dobra sztuka nigdy się nie nudzi. Nie ważne, że zwiedzałam już muzeum Akademii w Wenecji. Matka Boska z dzieciątkiem Belliniego czy Burza Giorgiona wciąż robią takie samo wrażenie. Jest to naprawdę niesamowite, móc zachwycać się czymś wciąż na nowo. To jest właśnie duchowość w sztuce. Niewyczerpane źródło inspiracji, piękna i przeżycia.
Część trzecia. Zachodnie wybrzeże
Na zachodnim wybrzeżu jest inaczej. Mniej zwiedzania, więcej wakacji. Mniej oglądania dzieł, więcej wewnętrznej refleksji i obcowania z naturą. Przyglądam się wszystkiemu i się rozsmakowuję.
Wraz z koleżankami postanowiłyśmy podjąć wyprawę z miejscowości naszego campingu La Spezia do sąsiedniej - Cervo. Szlak prowadzi przez wzgórze i zajmuje nam kilka godzin marszu. Mijamy skarłowaciałe drzewka oliwkowe o tak ciekawych kształtach, że chciałoby się postawić sztalugę i namalować portret każdemu z nich. Jemy figi prosto z drzewa. Gdy w końcu wychodzimy na szczyt wzgórza, otrzymujemy widok jak z pocztówki. Uwielbiam piesze wędrówki, ale ta trasa zupełnie różni się od tego, co obserwuję w Polsce. U siebie musimy wybrać: góry lub morze. Tutaj mamy wszystko razem. W Cervo czeka nas nagroda, kąpiel w morzu.
Biorę udział w jakimś innym niż ten, który oglądam na co dzień spektaklu. Jestem w jakimś innym świecie, gdzie drzewa mają inne odmiany zieleni, gdzie budynki mienią się ażurami, błyszczą ugrami i czerwieniami. Słońce nie przestaje świecić. W południe rozgrzewa wszystko do białości, a wieczorem oblewa budynki intensywnym oranżem, przyprawiając moją malarską duszę o zachwyt. Morze Liguryjskie wydaje się nie mieć końca. Obserwując je ze szczytu wzgórza, sama w sobie czuję nieskończoność.
„Kto dobrze poznał Włochy ten Już nigdy nie będzie całkiem nieszczęśliwy” - powiedział Goethe po swojej pierwszej Grand Tour w Rzymie. Mnie każda wizyta we Włoszech właśnie tak nastrajała.
Wieczorem idziemy na plażę. Ciepłe morze oblewa moje stopy. Muska delikatnie, gdy stawiałam kroki w miękkim piasku. Jakim pięknym zachodem słońca obdarowała nas natura. Szukałam spokoju nad wietrznym morzem. Siedziałam na skałach, czytając książkę. Z lewej strony zbliżała się burza. Z prawej zachodziło pomarańczowe słońce. Wdycham wieczorne powietrze. Nic więcej mi nie potrzeba.