Inspiruje mnie wszystko i nic.
Czasem chciałabym malować jak artyści niderlandzcy XVII wieku, czasem jak renesansowi koloryści weneccy. Czasem potrzebuję zamknąć oczy na inne malarstwo a otworzyć je tylko na własne puste płótno.
Co było najpierw: moja wizja, czy jakiś zobaczony obraz? To pytanie może nie znaleźć odpowiedzi, ale prowokuje mnie ono do podróży w czasie.
Na pierwszym roku akademii (2014) byliśmy na wystawie „Rembrandt i Złoty Wiek Holandii” w Muzeum Sztuk Pięknych w Budapeszcie. Były na niej trzy obrazy Wermeera - „Alegoria Katolickiej Wiary”, „Geograf” i „Astronom”. Wtedy po raz pierwszy zobaczyłam je na żywo. Liryczne, spokojne przedstawienia. Nie mogłam od nich odejść. Tak plastyczne, że chciałby się dotknąć i sprawdzić, czy płótno na pewno jest płaskie. Myślę, że fascynacja malarstwem Wermeera rozpoczęła się już w liceum. Świat tego artysty oglądany przez camera obscura ma swój klimat. W specyficzny sposób artysta spotyka modela na swoim płótnie, podobnie jak Wilhelma Hamershoi - duński malarz z XIX w. Obrazy pełne tajemnicy i spokoju są ujęte w wyszukanych szarościach. Niedawno pierwszy raz obejrzałam je na żywo na wystawie czasowej w Muzeum Natodowym w Krakowie. Przyłapane w intymnej samotności osoby, bardzo często odwrócone są tyłem do widza i nie można zobaczyć ich twarzy. Ma się wrażenie, jakby artysta ich podglądał. I my przy okazji również. Być może przepełniają je myśli, o których wstydziłyby się opowiedzieć. A może ich całych wypełnia tylko spokój. Tego nie wiemy, ale z pewnością jest to opowieść o jakimś innym, niewidzialnym świecie przedstawionych bohaterów.
W roku 2018 odbyłam wycieczkę do Belgii i Holandii. Tam oglądałam bogate w detal malarstwo niderlandzkie; Jana van Eyck, Rogiera van der Veyden. Misternie namalowane płótna tak bardzo mnie przenikły, że po powrocie każdy mój obraz wydał mi się nieskończony. Paradoksalnie im większe płótno, tym większa pojawiła się we mnie potrzeba pogłębienia detalu, zaznaczenia konturu. Często pojawia się we mnie to specyficzne rozdarcie. Kiedy obraz uznać za skończony?
Fascynuje mnie malarstwo Jerzego Nowosielskiego. Ich sposób zakomponowania obrazu. Ustawienie elementów i kolorów na prostokącie płótna, a szczególnie - postać. Takie malarstwo wymaga wiele odwagi. Czy może bardziej intuicji? Z czym skontaktować swoje pomysły? Uproszczenia i specyficzne światłocienie przywodzą na myśl jakiś inny świat. Nie są efektem same w sobie, ale obrazem innej rzeczywistości. Jak udaje się to zrobić artyście? Tajemnica zaklęta w malarstwie. „Każde dzieło malarskie jeśli tylko przekracza pewien poziom, jeśli jest udane, należy do domeny sacrum” , mówił Nowosielski. A także to, że sacrum to sfera ludzkiej świadomości, która nie poddaje się analizie racjonalnej, ale dotyczy intuicji i duchowego wartościowania rzeczywistości. Pytanie o to sacrum jest pytaniem o dzieło. Od momentu wizji do realizacji prowadzi długa droga, często zaskakująca samego twórcę :)
W pracowni nr VIII, olej na płótnie, 25 × 20, 2020
W pracowni nr X, olej na płótnie, 40 × 30, 2019
W pracowni nr XII, olej na płótnie, 15 × 15, 2019
W pracowni nr XIII, olej na płótnie, 15 × 15, 2019
W pracowni nr XIV, olej na płótnie, 50 × 40, 2019
W pracowni nr XIX, olej na płótnie, 25 × 20, 2020