W ubiegłą sobotę spotkaliśmy się z prof. Krasnowolską w Krakowie na kolejną rozmowę w ramach naszego wywiadu. Czuję, że będziemy musieli nieco przyśpieszyć te spotkania - w zasadzie dopiero zaczęliśmy, więc jeśli mamy zrobić to wszystko do wiosny, będziemy musieli spotykać się znacznie częściej. Mam nadzieję, że od nowego roku się to uda.
Tym razem też otrzymałem tak wiele niezwykłych historii, że wydaje się jakbym z jednego tylko spotkania mógł napisać całą książkę. Trochę też kształtuje się moje podejście do całego wywiadu. Od początku chciałem stawiać na swobodną rozmowę, która będzie toczyła się swoim torem. Jednocześnie wydawało mi się, że przed każdym spotkaniem muszę oczywiście przygotować motyw przewodni, zagadnienia, które będą kierunkowskazami. Planowałem, że w sobotę porozmawiamy więcej o historii Iranu, zarysujemy przynajmniej ogólny obraz tego, czym jest ten kraj i jak wyglądały jego dzieje jeszcze od starożytności.
Tymczasem od początku zaczęliśmy przypadkowo rozmawiać o czymś innym, i rozmowa sama popłynęła już we własnym kierunku. Choć nie zamieniliśmy ani słowa o tym, o czym planowałem mówić, i tak wyszło świetnie. Więc o ile będę miał stale te drogowskazy w głowie, to jednak nastawiam się na to, że każda rozmowa może potoczyć się zupełnie inaczej. Uznałem, że skoro jest to wywiad - rzeka, to niech będzie on prawdziwą rzeką. Nie regulowaną sztucznie, ze swoimi zakrętami, wirami, licznymi odnogami.
Mam tylko pewne obawy co do tego, czy dla czytelnika nie będzie to zbyt chaotyczne. Oczywiście wygodniej czytałoby się uporządkowaną rozmowę, w której każdy rozdział dotyczy konkretnych rzeczy. Tymczasem tutaj pewne kwestie będą się pojawiały, znikały i wracały niespodziewanie w kolejnych fragmentach. Z perspektywy rozmówcy jest to naturalne, choć niekoniecznie musi takie być z pozycji czytelnika. Jeśli macie jakieś uwagi lub sugestie w tej kwestii, oczywiście chętnie ich wysłucham.
W sobotę zaczęliśmy od pierwszych podróży pani profesor nie tylko do Iranu, ale do Azji w ogóle. Taki wyjazd był oczywiście w tamtych czasach o wiele bardziej skomplikowaną sprawą, niż dzisiaj. Dla pani profesor pierwszą stycznością z Azją i Orientem był studencki wyjazd, zorganizowany przez koło naukowe, do radzieckiej wówczas Azji Centralnej. Na pewno będę chciał o to wypytać jeszcze bardziej szczegółowo, bo jednak obraz Kazachstanu czy Tadżykistanu z początku lat 70 jest szalenie ciekawy. Choć w rzeczywistości uczestnicy wycieczki niewiele widzieli z normalnego życia zwykłych mieszkańców. Lokalne władze oprowadzały ich tam głównie po fabrykach i zakładach przemysłowych, pokazując, jak wspaniale rozwijają się te zapuszczone regiony dzięki słusznej linii panującej partii.
Pamiętam, jak na początku studiów na którymś z przedmiotów wykładowca opowiadał coś o Tadżykistanie - trzecim, po Iranie i Afganistanie, kraju perskojęzycznym. Tadżykistan jest jednocześnie jednym z najbiedniejszych państw świata, dawniej leżącym na dalekich rubieżach sowieckiego raju, dziś - wetkniętym gdzieś między potężne góry Azji Centralnej. Tadżyckie PKB opiera się w ogromnej części na rublach, przysyłanych do domu przez Tadżyków wyjeżdżających za pracą do Rosji. Oprócz tego jest tam głównie rolnictwo, a cały przemysł składa się chyba tylko z jednej huty aluminium w stołecznym Duszanbe. Choć gdzieś w 2012 roku jakieś tam maszyny w hucie się popsuły i chyba do dziś nikt ich nie naprawił, przez co prawdopodobnie produkcja stoi w miejscu. Gdzieś w zeszłym roku czytałem, że Chińczycy oferowali się z dużymi kredytami na modernizację tej nieszczęsnej huty, ale nie jestem pewien, jak się to potoczyło dalej.
I jakież było moje zdziwienie, kiedy pani profesor opowiadała o tej właśnie podróży na początku lat 70. Odwiedzili wówczas również Duszanbe, gdzie miejscowe władze z dumą pokazywały im symbol potęgi radzieckiego przemysłu, który docierał ze swoją misją cywilizowania i budowania dobrobytu nawet do najdalszych zakątków Azji. Symbolem tym była, a jakże, huta aluminium...
Mimo wszystko Tadżykistan to jedno z moich największych podróżniczych marzeń. Fascynujący kraj, więc tym bardziej ciekawie było o nim posłuchać. Choć ich perszczyzna mocno różni się od tej z Iranu i Afganistanu, przez co na początku raczej trudno byłoby mi się dogadać z Tadżykiem.
Do Iranu pani profesor pierwszy raz wyjechała w 1978 roku, a więc u schyłku panowania szacha i w przededniu nastania nowych porządków. Jej opowieść utwierdziła mnie w pewnym przekonaniu, które uparcie głoszę przy każdej możliwej okazji: ogromnym błędem jest idealizowanie przedrewolucyjnego Iranu jako pro-amerykańskiego, otwartego kraju o liberalnym systemie. Zdecydowanie zbyt powszechne jest to wyobrażenie, że do końca lat 70 Iran był drugą Ameryką, gdzie ludzie żyli w wolności i szczęściu, a po ulicach Teheranu chodziły młode dziewczyny w krótkich spódniczkach. A potem, z jakiegoś niewyjaśnionego powodu ludzie zebrali się, obalili ten wspaniały system i wynieśli do władzy smutnych, brodatych panów którzy zakazali muzyki i siłą odziali kobiety od stóp do głów.
Rzeczywistość była całkowicie inna, i wiadomo o tym powszechnie. Przedrewolucyjny Iran był z jednej strony państwem pro-amerykańskim, ale jednocześnie niezwykle opresyjnym i brutalnym reżimem. Dały mi do myślenia słowa pani profesor o tym, że ona - przyjeżdżając przecież z państwa komunistycznego - była zszokowana tym, jak wysoki jest tam poziom zastraszenia społeczeństwa i powszechnego lęku przed służbami.
Oprócz tego, jak to w pro-amerykańskim kraju graniczącym w czasie zimnej wojny ze Związkiem Radzieckim, ówcześni Irańczycy panicznie wręcz bali się "komunistycznej propagandy" i węszyli ją na każdym kroku. Zapadła mi w pamięć jedna historia. Pani profesor była wówczas na stypendium w Meszhedzie, mieście we wschodnim Iranie. Któregoś razu przyszedł do niej ktoś wysłany od samego rektora uniwersytetu z pytaniem, czy jako Polka zna język rosyjski, bo potrzebują kogoś, kto jest w stanie odczytać ich alfabet. Odpowiedziała, że owszem, choć na raczej słabym poziomie, ale do samego przeczytania kilku słów wystarczy.
Zabrano ją "na tyły" uniwersytetu, gdzie na dużym dziedzińcu leżało mnóstwo paczek z różnymi książkami. Okazało się, że radzieckie uniwersytety regularnie przysyłały im różne książki naukowe - a co by nie mówić, rosyjska orientalistyka i etnografia przynajmniej w XIX i XX wieku stały na rzeczywiście bardzo wysokim poziomie. Oni z kolei panicznie się ich bali, obawiając się, że książki zawierają bliżej nieokreśloną "komunistyczną propagandę". W ogóle nie odbierali tych paczek z poczty, aż w końcu ktoś tam się wkurzył. Poczta załadowała to wszystko na ciężarówkę i wyrzuciła przed uniwersytetem stwierdzając, że to ich paczki, a oni nie mają już gdzie tego przechowywać. Pani profesor musiała więc spędzić nieco czasu, odczytując tytuł każdej z tych książek i tłumacząc go na perski tak, żeby strona irańska wiedziała przynajmniej, co to za publikacje.
Z jednej strony panował tam strach przed komunizmem, a z drugiej wśród szeroko pojętej opozycji idee komunistyczne były wtedy całkiem popularne. Nie tylko ortodoksyjnie komunistyczne; pojawiały się też różne próby pogodzenia komunizmu z lokalnymi warunkami. Dużą część sobotniej rozmowy zdominował Ali Szari`ati, jedna z najciekawszych postaci przedrewolucyjnego Iranu, a przy tym twórca dość pokręconej ideologii.
Idee Szari'atiego zawsze kojarzyły mi się nieco z południowoamerykańską teologią wyzwolenia i próbą łączenia religii z rewolucyjnym marksizmem. Dla Szari`atiego to właśnie rewolucjonizm był głównym punktem. Krytykował m.in. wszechobecny w szyizmie kult męczenników i wiecznego lamentu nad ich losem. Twierdził, że zamiast opłakiwania męczenników należy ich naśladować - oczywiście, przede wszystkim w walce. Był też krytyczny wobec mainstreamowego islamu, oskarżając go o zbyt ścisłe związki z władzą na przestrzeni wieków.
Jego idee to temat na całą, osobną książkę, więc nie będę ich tu teraz szerzej poruszał. Rozmawialiśmy o tym dużo w sobotę, i pewnie temat wróci jeszcze w kolejnych rozmowach.
Myślę, że kolejne spotkania będą kręciły się właśnie wokół takich tematów. To bardzo ciekawe, jak w XIX i XX wieku następowało stopniowe przebudzanie - na takiej samej zasadzie jak europejskie ruchy narodowościowe - różnych narodów w Azji i na Bliskim Wschodzie. Narodów, które często miały za sobą tysiące lat niezwykłej historii, które w przeszłości tworzyły potężne imperia i cywilizacje. To przebudzenie było dość bolesne, bo z jednej strony wzrastała świadomość tej przeszłości, a z drugiej teraźniejszość, w której te narody znajdowały się pod całkowitą dominacją Zachodu, nijak do niej nie pasowała.
To poszukiwanie swojej własnej tożsamości w Azji czy na Bliskim Wschodzie jest czymś fascynującym. Oczywiście, różne ruchy prezentowały różne podejścia. Niektórzy twierdzili, że skoro Zachód jest tak rozwinięty, należy się do niego dopasować i czerpać z niego idee czy naśladować zachodni styl życia. Inni, przeciwnie, całkowicie odrzucali wszystko co zachodnie i głosili konieczność radykalnego powrotu do "starych, wspaniałych czasów". Jeszcze inni, jak Szari'ati, próbowali połączyć własną kulturę i doświadczenia z ideami, które przybyły z Europy.
Ciekawy był na przykład dżadidyzm, ruch reformatorski który rozwijał się jeszcze w XIX wieku wśród muzułmanów zamieszkujących Cesarstwo Rosyjskie - szczególnie wśród Tatarów Krymskich, ale także w Azji Centralnej. Bolszewicy próbowali z tego zrobić potem naczelną ideologię dla muzułmańskich narodów Związku Radzieckiego, choć raczej z kiepskim skutkiem.
Podejrzewam, że będę chciał teraz wyciągnąć jak najwięcej wiedzy w tych kwestiach, i pewnie poświęcimy temu całą kolejną rozmowę. Na pewno wypytam też dokładniej o wyprawy pani profesor w latach 70, bo między wspomnianą Azją Centralną a Iranem znalazła się jeszcze podróż do Afganistanu w 1975 roku.
A sam rys historyczny, o którym mówiłem wcześniej i na który miałem ochotę? Podejrzewam, że zostawimy tę kwestię i skupimy się już całkiem na współczesnych czasach. Jest tak wiele spraw i rzeczy o które chciałbym wypytać, że prawdopodobnie muszę skupić się na konkretnych kwestiach i czasach. Być może sam napiszę taki krótki rys, na dosłownie kilka stron, w formie przedmowy do wywiadu - nic dokładnego, ale tak, żeby czytelnik miał choć ogólne pojęcie o Iranie przed XX wiekiem.
Tak czy inaczej - idzie dobrze. Nie chcę przesadzać ani uciekać w jakieś górnolotne stwierdzenia, ale faktycznie czuję się ogromnie zaszczycony tym, że mogę to robić, że mogę wysłuchiwać tych wszystkich opowieści i korzystać z tej niesamowitej wiedzy.
Jeśli choć część planów na 2025 rok uda się w pełni zrealizować, to najbliższe miesiące powinny być bardzo intensywne. 🙂
@tipu curate 8
Upvoted 👌 (Mana: 0/75) Liquid rewards.
Hello przybysz!
It's nice to let you know that your article will take 9th place.
Your post is among 15 Best articles voted 7 days ago by the @hive-lu | King Lucoin Curator by polish.hive
You receive 🎖 1.0 unique LUBEST tokens as a reward. You can support Lu world and your curator, then he and you will receive 10x more of the winning token. There is a buyout offer waiting for him on the stock exchange. All you need to do is reblog Daily Report 517 with your winnings.
Buy Lu on the Hive-Engine exchange | World of Lu created by szejq
STOP
or to resume write a wordSTART